piątek, 23 października 2015

Rozdział 12

Maya’s POV

Westchnęłam ciężko, kręcąc głową i jęknęłam w zdenerwowaniu patrząc na trzy sukienki, znajdujące się na wieszakach. Nie mam pojęcia co mam założyć, a bal maskowy coraz bliżej. Chyba postawię na klasykę i wezmę małą, czarną. Zdjęłam swoją bluzkę i jeansy, po czym założyłam na czarną, koronkową bieliznę i spojrzałam na siebie w lustrze. Uśmiechnęłam się lekko, podziwiając swoje kształty i wzruszyłam ramionami, sięgając po sukienkę.
Kocham takie bale, a w szczególności maskowe. Nikt nie wie kim jest druga osoba, można bez żadnych wyrzutów sumienia się dobrze bawić, a ludzie w tej dekoracji na twarzy wyglądają naprawdę świetnie. Różne rodzaje, kształty, kolory masek sprawiają, że każdy jest inny, oryginalny. Można poniekąd wyrazić poprzez to siebie.
Ja wybrałam dla siebie czarną maskę z kocim wycięciem na oczy, jest ozdobiona malutkimi diamencikami i wiążę się ją na cienkim sznureczku. Gdy zobaczyłam ją w sklepie od razu ją kupiłam, tak na wszelki wypadek i się teraz idealnie nada.
Oblizałam powoli swoje usta, rozpinając z tyłu zamek od sukienki i założyłam ją na siebie, stając tyłem do lustra. Z trudem go zapięłam, wzdychając ciężko i spojrzałam na swoje odbicie, uśmiechając się lekko. Sięgnęłam po kosmetyczkę, przysuwając bliżej krzesełko i usiadłam na nim, wyciągając potrzebne kosmetyki. Na górnej powiece narysowałam idealne kreski, w których zawsze byłam mistrzynią, chociaż nie robię ich zbyt często, pomalowałam dokładnie rzęsy tuszem, by wydawały się długie, a na usta nałożyłam krwistoczerwoną szminkę. Cmoknęłam do lustra, odsuwając się trochę z krzesełkiem i klasnęłam w dłonie będąc bardzo zadowolona z efektu. Zostały jeszcze włosy.. Chwyciłam za szczotkę, rozczesując je najpierw, a następnie spięłam je w wysokiego koczka, wypuszczając kilka kosmyków, które idealnie zakręciły się na moich policzkach.
Ostatnia, najważniejsza rzecz – maska. Wzięłam ją delikatnie w ręce i przyłożyłam do swojej twarzy, nachylając głowę i zawiązałam z tyłu sznurek, poprawiając ją lekko, by mnie nie cisnęła. Spojrzałam na siebie w lustrze, a uśmiech sam zawitał na mojej twarzy. Muszę przyznać, że wyglądałam cholernie seksownie.
Założyłam na ramię jeszcze torebkę, w którą schowałam najpotrzebniejsze rzeczy i od razu wyszłam z domu, poprzednio zakładając jeszcze wysokie, czarne szpilki. Zeszłam powoli po schodach na dół i wsiadłam do czekającej taksówki, podając adres.

*

Gdy weszłam do klubu od razu głośna muzyka obiła się o moje uszy. Skinęłam głową, przepychając się przez tańczących ludzi i dotarłam z trudem do baru, opierając się o niego. Zamówiłam mocnego drinka, przesuwając językiem po swojej dolnej wardze, a widząc, jak barman nie potrafi oderwać ode mnie wzroku, uniosłam jeden kącik ust do góry, wzruszając ramionami. Gdy nareszcie dostałam swój napój, upiłam dwa spore łyki i odwróciła się w stronę parkietu. Rozejrzałam się dookoła, szukając jakiejś najciekawszej i najbardziej godnej mojej uwagi osoby.
-Hej, jesteś tu sama? – usłyszałam po chwili zachrypnięty, głęboki głos, przez co na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. - Wyglądasz naprawdę dobrze w tej sukience, nawet jeśli masz maskę na twarzy – zaśmiał się mężczyzna, co odwzajemniłam i skupiłam na nim całą swoją uwagę.
-Dziękuję – odpowiedziałam cicho, uśmiechając się lekko i oparłam się łokciem o blat, mierząc go wzrokiem. – Sam wyglądasz naprawdę dobrze – mruknęłam, sącząc swojego drinka.
-Wiem – odparł, wzruszając ramionami i uśmiechnął się złośliwie, kładąc dłoń na moim biodrze. Nachylił się nad moim uchem i otarł swoje usta o jego płatek, sprawiając, że ponownie zadrżałam. – Zatańcz ze mną – szepnął, składając delikatny pocałunek na mojej szyi.
O Boże.
Całkowicie zahipnotyzowana odstawiłam swojego drinka na bok i złapałam jego wyciągniętą dłoń, idąc za nim na środek parkietu. Stanęliśmy w bardziej luźnym miejscu i owinęłam ręce wokół jego szyi, przysuwając swoje ciało do niej. Byliśmy tak blisko siebie, że mogłam poczuć jego mięśnie przez koszulkę. Zagryzłam lekko dolną wargę, wsłuchując się w muzykę i zaczęłam poruszać swoim ciałem do jego rytmu. Od zawsze myślałam, że mężczyźni tańczą lepiej i mój partner mnie nie zawiódł. Płynnie poruszał swoim ciałem, sunąc swoimi dłońmi coraz niżej, a ja poczułam jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Otarłam się o niego kilka razy, dostając w odpowiedzi jego ciche jęki, co pobudziło mnie jeszcze bardziej. Nie byłam pijana ani nic, ale wiedziałam, że jest w tym chłopaku coś wyjątkowego i mogłam rozpoznać po jego oczach, że jest nieziemsko przystojny. Raz się żyje. Chłopak zsunął swoje dłonie na moje pośladki i mocno je ścisnął, na co jęknęłam głośno do jego ucha. Chcąc więcej, przysunęłam maksymalnie swoje biodra do jego i zaczęłam płynnie nimi poruszać ocierając się o niego kilka razy.
-Kurwa – usłyszałam ciche przekleństwo z jego ust, a chwilę potem moje ciało zderzyło się z zimną ścianą.
Chłopak przycisnął swoje usta do mojej szyi, mocno ją ssąc i przygryzając, a ja odrzuciłam głowę do tyłu, dając mu więcej miejsca i przysunęłam go bliżej siebie, coraz ciężej oddychając.
Ta noc zapowiada się bardzo ciekawie.


Justin’s POV

Kurwa, nie minęło pięć minut od tańczenia z nią a mój penis już był bardzo pobudzony. Jest cholernie seksowna, a jej ruchy wcale nie pomagają. Musiałem przejąć inicjatywę i popchnąłem ją na ścianę, całując namiętnie jej szyję. Uśmiechnąłem się pod nosem, słysząc jej jęki i położyłem dłoń na jej udzie, zginając jej nogę w kolanie, którą owinęła wokół mojego biodra. Odsunąłem się trochę, patrząc jej w oczy i pogładziłem kciukiem jej policzek, wpijając jej się w usta. Pociągnąłem za dolną wargę, uśmiechając się złośliwie i naparłem na nią swoim ciałem, czując coraz większe wybrzuszenie w bokserkach. Podniosłem ją za pośladki, mocno je ściskając i nie widząc jej sprzeciwu, ruszyłem w stronę schodów, jak mi się wydawało, prowadziły na górę, do pokoi. Kopnąłem jedne drzwi, przez co się otworzyły i wszedłem z nią do środka, tak samo je zamykając. Nie przestając jej całować podszedłem do łóżka, nachylając się nad nim i położyłem ją delikatnie, zawisając nad jej ciałem. Tak bardzo chciałem już zobaczyć, co skrywa pod tą sukienką.. Czułem, że jej ciało jest niebem, ale musiałem zobaczyć to na własne oczy. Stwierdziłem, że na razie maski zostaną na naszych twarzach, co doda trochę tajemniczości, więc zabrałem się od razu za jej ubranie, oblizując powoli swoje usta. Pocałowałem jej obojczyk, zsuwając sukienkę z jej ramion i westchnąłem z uznaniem, sunąc dłonią po jej boku. Powoli zacząłem odkrywać jej piersi, brzuch, uda, aż materiał wylądował na ziemi, a ja mogłem podziwiać, wspomniane przeze mnie wcześniej niebo. Uwierzcie mi, jej ciało było dosłowne idealne. Zagryzłem mocno dolną wargę, nie mogąc oderwać od niej wzroku, a dziewczyna zaczęła się pode mną niecierpliwie wierzgać. Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową i nachyliłem się nad nią, muskając jej usta.
-Niecierpliwa dziewczynka – szepnąłem, przełykając cicho ślinę i schyliłem się w dół, całując jej piersi. Słysząc jęk, westchnąłem cicho, kręcąc głową i poprawiłem swoje spodnie, które już przerażająco mnie uwierały. Położyłem swoją dłoń na jej brzuchu i przebiegłem palcami w dół jej ciała, docierając do jej kobiecości, którą delikatnie potarłem. Jej krzyk był idealnym pozwoleniem, więc bez oporów wsunąłem swoją dłoń pod czarny, koronkowy materiał i bez ostrzeżenia wsunąłem w nią dwa palce. Uciszyłem ją poprzez pocałunek w usta i zacząłem szybko ruszać swoją dłonią, uśmiechając się mimowolnie. Właśnie tak wyobrażałem sobie mój dzień poza ośrodkiem. W łóżku, pieprząc się z jakąś seksowną laską.
Po kilku minutach, poczułem, jak dziewczyna zaraz dojdzie, więc sprawnie wysunąłem z niej swoje palce, oblizując je powoli i zamruczałem z uznaniem, cały czas patrząc jej w oczy. Muszę przyznać, że ma piękne oczy. Jak wszystko.
Widząc, jak rozsuwa swoje nogi, pokręciłem rozbawiony głową, cmokając ją szybko w usta i ściągnąłem z siebie koszulkę, rozpinając swoje spodnie. Rzuciłem je w kąt, robiąc to samo z bokserkami i przesunąłem dłonią po swoich włosach, puszczając jej oczko. Złapałem swojego penisa u podstawy i powoli w nią wszedłem, odrzucając głowę do tyłu. Zabijcie mnie, ale ona jest idealna. Warknąłem głośno, słysząc jej krzyk i wszedłem w nią do końca, odrzucając z podniecenia głowę do tyłu. Po chwili oparłem dłonie po obu stronach jej głowy i pocałowałem ją mocno w usta, zaczynając poruszać swoimi biodrami.
-Jesteś idealna – szepnąłem, poruszając się coraz szybciej i pociągnąłem za jej dolną wargę, rozchylając jej uda, bym mógł wejść w nią jeszcze głębiej i jęknąłem cicho, zsuwając swoje usta na jej szyję. Zacząłem ją mocno ssać i gryźć, wsłuchując się w jej idealne jęki i krzyki. Ścisnąłem mocno jej piersi, całując jej dekolt, podczas gdy dziewczyna wygięła mocno swoje ciało w łuk, dając mi idealny dostęp. Przesunąłem dłonie na jej uda, zginając jej nogi w kolanach i pchnąłem mocno, uderzając o jej czuły punkt, chcąc dać nam obu największą przyjemność.


Maya’s POV

Po kilkunastu minutach oboje opadliśmy na łóżko, ciężko oddychając. Boże, ten chłopak jest nieziemski. To było zdecydowanie najlepsze. Przymknęłam swoje powieki, rozchylając usta, by zaczerpnąć jakoś powietrze, a chłopak zaczął słodko całować moją szyję. Wsunęłam palce w jego włosy, pociągając za ich końcówki i westchnęłam cicho, mrucząc pod nosem. Ta noc jest idealna.
-Skarbie, chcę zobaczyć twoją idealną twarz – szepnął, sunąc ustami po moim policzku, a moje serce zaczęło coraz szybciej bić. Kojarzę skądś ten głos, ale nie wiem jeszcze skąd..
-Nie, proszę, nie psujmy jeszcze ten idealnej chwili – mruknęłam, krzywiąc się lekko i pokręciłam głową, patrząc na niego.
Zmarszczyłam brwi, patrząc jak jego szczęka mocno się zaciska na moje słowa i przesunęłam po niej swoimi palcami, uśmiechając się lekko. Coś się stało?
Chłopak bez uprzedzenia ściągnął moją maskę z twarzy, a na jego usta wkradł się szeroki uśmiech.
-Oh, wiedziałem, że prędzej czy później wskoczysz mi do łóżka, mała, ale nie sądziłem, że tak szybko – zanucił, kręcąc rozbawiony głową i ściągnął swoją maskę, przez co moje serce dosłownie się zatrzymało.
Nie.
Nie.
Nie.
NIE.
To nie dzieje się naprawdę.
Nie.
Błagam nie.

Przyszłam na bal, mając zamiar się odstresować i nie myśleć o Justinie, a skończyłam z nim w łóżku. Gratulacje, Maya.

piątek, 9 października 2015

Rozdział 11

Maya’s POV

Następnego dnia przyszłam do Justina, sprawdzić jak się czuję. Nie osądzajcie mnie źle, nie obchodzi mnie on, ale muszę utrzymywać pozory, że tak jednak jest. Usiadłam powoli na krzesełku i uśmiechnęłam się lekko do niego, chowając kosmyki włosów za ucho.
-Jak się czujesz? – spytałam po chwili, patrząc na jego spokojną twarz.
-Mógłbym już stąd wyjść, naprawdę, mam dosyć leżenia, nie mogę nawet poćwiczyć – skrzywił się, kręcąc głową.
-Dzisiaj chyba powinieneś już wrócić do swojego pokoju, bo wyniki są w normie – wzruszyłam ramionami, oblizując usta i spojrzałam na jego ręce, marszcząc brwi. – Co to jest? – wskazałam palcem na kartkę, którą ściskał w dłoni.
-Znowu dostałem ten list, ale ten jest jeszcze gorszy, bo ktoś wie o mojej przeszłości – warknął, wywracając oczami. – Mam ochotę zabić tego kogoś gołymi rękami – dodał po chwili, chowając kopertę pod kołdrę.
Znowu dostał ten list.. Myślałam, że na tym jednym się skończy. Mam podejrzenia, że to Jack i muszę się tego dowiedzieć, bo zagraża mi coraz bardziej.
-Ale no.. – zająkałam się cicho, zagryzając nerwowo dolną wargę. – Chyba każdy stąd wie, że zabiłeś niejedną osobę..
Zaśmiał się cicho, przesuwając dłonią po swojej twarzy, a ja odpłynęłam, wsłuchując się w piękną melodię, która na chwilę otuliła moje uszy. Ten śmiech zawsze wychodził z jego ust przy mojej obecności. Ten śmiech, który mnie zawsze uspokajał. Ten śmiech, za który to ja mogłabym zabić. Ten śmiech, za którym czasami tak cholernie tęskniłam.
-Skarbie – mruknął cicho, uśmiechając się, będąc wyraźnie rozbawiony. – Miałem na myśli bardziej prywatne sytuacje z mojego życia, a to, że zabijam ludzi, to prawdopodobnie wie połowa świata – ponownie się zaśmiał, podnosząc się bardziej na łóżku, tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i westchnęłam cicho, przymykając na chwilę swoje powieki. Gdyby wiedział, że ja to Rose, to nie rozmawiałby ze mną tak spokojnie, więc jeszcze mam czas, by to wszystko zastopować.
-Dobra, ja muszę wracać do pracy, potem do ciebie wpadnę i już chyba będziesz mógł stąd wyjść – uśmiechnęłam się lekko, podnosząc się z miejsca, ale Justin złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie.
-Musisz się ładnie pożegnać – wymruczał do mojego ucha i przycisnął delikatnie swoje usta do moich, całując je przez chwilę.
Nie..
Nie rób tego, Maya i się odsuń.
Ale..
Odsuń się.
Walczyłam sama ze sobą, nie wiedząc co zrobić, a moje usta już dawno wybrały odpowiedź i zaczęły go czule całować. Nasze wargi poruszały się w idealnym tempie, a Justin położył swoją dłoń na moim policzku, bojąc się jakbym miała się od niego odsunąć. 
Trwaliśmy tak chwilę w pocałunku, gdy to on się odsunął i uśmiechnął się złośliwie.
-No, teraz możesz iść – szepnął, puszczając moją dłoń i puścił mi oczko, układając głowę wygodnie na poduszce.
-Cześć, Justin – wymamrotałam kompletnie zagubiona, wiedząc, że jestem cała czerwona. Odwróciłam się i wyszłam z jego sali, kierując się do miejsca, w którym prawdopodobnie znajdował się Jack.
Nienawidzę się.
Ale cholera, jak on całuje..

*

-Musimy porozmawiać, Jack, teraz – mruknęłam chłodno, łapiąc go za nadgarstek i wyciągnęłam na tył budynku, zaciskając swoją szczękę.
-Co się stało? – westchnął, wywracając oczami i oblizał swoje usta.
-Przeszkadzasz mi w czymś bardzo ważnym i wybacz, ale muszę cię zabić – mruknęłam, nie owijając w bawełnę i wyciągnęłam ze swojej tylnej kieszeni nóż, patrząc na niego.
Ten tylko prychnął i zaśmiał się sucho, powodując we mnie jeszcze większe zdenerwowanie.
-Rose, proszę, proszę, jak miło, że spotykamy się po tylu latach – uśmiechnął się złośliwie, zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Od zawsze wiedziałam, że nie jesteś taki głupi, by jak Justin uwierzyć w moją śmierć. Ale jednak, on nie może się dowiedzieć, bo przyjechałam się zemścić, a ty swoimi durnymi liścikami możesz mi to wszystko zepsuć – warknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.
-Chcę mu tylko pokazać, że tak naprawdę nigdy go nie kochałaś i nie powinien się tak przez ciebie wtedy staczać – warknął, kręcąc głową. – Nie utrzymywaliśmy zbytnio kontaktu, ale wiem od Chrisa i reszty, że po twojej rzekomej śmierci, totalnie się załamał i to przez ciebie wylądował tam, gdzie wylądował. Wiem, że mogłaś być na niego zła za to, że cię zostawił, ale do cholery on cię kochał jak wariat – krzyknął, zaczynając szybciej oddychać. – Życie by za ciebie oddał, a ty mu zrobiłaś takie gówno.
-Mogłam być zła? – warknęłam, kręcąc głową i prychnęłam śmiechem, nie wierząc w jego słowa. – Zostawił mnie, kiedy go najbardziej potrzebowałam, był jedyną osobą jaką miałam i którą kochałam ponad wszystko. Był dla mnie całym życiem, a on po prostu spierdolił, kiedy mieliśmy zacząć od nowa. Nigdy mu tego nie wybaczę i musi za to cierpieć, tak jak ja cierpiałam przez niego.
-Wiesz co? – spytał, nie dając mi czasu na odpowiedź. – Nie zasługiwałaś na niego, nie zasługiwałaś na jego miłość i na wszystko co dla ciebie zrobił, jesteś zwykłą dziwką.
I wraz z wypowiedzeniem tych słów, wbiłam mu nóż w brzuch, powtarzając czynność kilka, a może nawet kilkanaście razy. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, gdy z jego ciała wypłynęła ogromna ilość krwi, a chłopak niemal od razu przestał oddychać. Upuściłam narzędzie zbrodni na ziemię, a sama upadłam na kolana, chowając twarz w dłonie i zaczęłam cicho płakać. Sama nie wiem dlaczego, ale jego słowa strasznie mnie zabolały, wbiły w moje serce kilkaset małych igiełek, raniąc je niesamowicie. Pociągnęłam nosem, spoglądając na bezwładne zwłoki i pokręciłam swoją głową. Rozchyliłam swoje usta, szybko oddychając i przełknęłam ślinę, obserwując coraz większą kałużę krwi.
To on nie zasługiwał na mnie.

Justin's POV
  
Po powrocie do swojego pokoju w końcu mogłem poczuć się lepiej. Skłamałbym mówiąc, że nie podobało mi się to, gdy codziennie odwiedzała mnie Maya, która opiekowała się mną, ale nie chciałbym leżeć tam dłużej.
Postanowiłem spędzić dzisiejszy wieczór poza tym miejscem. Z rozmowy, prowadzonej przez dwie pielęgniarki, dowiedziałem się o imprezie tegorocznej, otwartej dla całego miasta. Domyślam się, że będzie tam naprawdę sporo ludzi, ale potrzebuję czegoś takiego, co pozwolili mi odetchnąć. Myślę, że to dobra okazja do tego. Ta impreza jest podobna do balu karnawałowego, potrzebna jest mi maska, ale to nie problem.
Kiedy już udało mi się dotrzeć do wyznaczonego miejsca odetchnąłem pod nosem patrząc na budynek i uśmiechnąłem się, czując znajome mi zapachy. Skrzywiłem się widząc pełno ludzi klejących się do siebie. Dlatego po kilku minutach, gdy w końcu mogłem dostać się do środka od razu skierowałem się do małego baru, gdzie były różnego rodzaju napoje i alkohole. Zamówiłem jednego, ale mocnego drinka i upiłem łyk rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważając pewną dziewczynę stojącą po drugiej stronie w obcisłej sukience poprawiłem maskę znajdującą się na moich oczach i ruszyłem w jej stronę z uśmiechem na ustach. Wyglądała bardzo seksownie, co bardzo mi się spodobało. Jestem mężczyzną i mam swoje potrzeby, nie osądzajcie mnie.
-Hej. Jesteś tu sama? - odparłem, stając twarzą w twarz z wspomnianą dziewczyną i uśmiechnąłem się, gdy skinęła głową – Wyglądasz naprawdę dobrze w tej sukience, nawet jeśli masz maskę na twarzy. - dodałem i zaśmiałem się, co dziewczyna odwzajemniła. Boże, nie wiem co się ze mną dzieje, ale jej śmiech jest tak cholernie przyjemnym dźwiękiem. Czuję jakbym już wcześniej go słyszał, ale jestem pewny, że chcę więcej.
 *
z dedykacją dla karolinki,love cb<3

sobota, 3 października 2015

Rozdział 10

Justin’s POV

Wstałem z łóżka, przeciągając się i przesuwając dłońmi po twarzy jęknąłem cicho, podnosząc się na nogi. Tak bardzo nie lubiłem wstawania rano, a jeszcze nawet nie miałem pojęcia, która jest godzina, bo nie mieliśmy w swoich pokojach zegarka. Uważali, że możemy sobie nimi zrobić krzywdę. Z jednej strony im się nie dziwię, bo już nie raz słyszałem, jak ktoś popełnił tutaj samobójstwo, ale ja do nich nie należę. Uważam się za silną osobę, która radzi sobie ze swoimi problemami i tylko czekam, aż stąd wyjdę. Wiem, że to nastąpi niedługo, bo mam coraz lepszy kontakt z Mayą. Muszę ją tylko w sobie rozkochać i wolność mam zapewnioną.
Podrapałem się po swoim nagim torsie i rozejrzałem się dookoła, podchodząc do prążka, który zawieszony był w kącie mojego pokoju. Lubiłem ćwiczyć. Wiecie, takie ciało samo się nie zrobiło, więc muszę dalej uprawiać sport, by je utrzymać. Wytarłem dłonie w dresy i owinąłem dłonie wokół przedmiotu, po czym podniosłem się na rękach, zginając nogi w kolanach. Zacisnąłem mocno wargi i zacząłem powtarzać czynność kilkanaście razy. Gdy doszedłem do 30 podciągnięć, stwierdziłem, że nie będę się forsować przed śniadaniem i skoczyłem na ziemię, wzdychając ciężko. To uczucie lekkiej zadyszki po ćwiczeniach jest najlepsze. Satysfakcja, że bolą cię mięśnie, a ty jesteś strasznie zmęczony jest bardzo motywująca i dobra. Oczywiście teraz się tak nie czułem, bo za mało zrobiłem powtórzeń, ale jest chociaż jakiś początek.
Zmierzwiłem dłonią swoje roztrzepane włosy i usiadłem na łóżku, czekając aż jakaś pielęgniarka przyjdzie po mnie na śniadanie. Słysząc przekręcający się zamek w drzwiach, odwróciłem wzrok w tym kierunku i oblizałem usta, widząc tą samą pielęgniarkę, z którą zabawiałem się kilka dni temu. Uśmiechnąłem się pod nosem i podniosłem się z łóżka, zakładając swoją koszulkę. Powiem, że jest bardzo ładną dziewczyną, ale ja nie bawię się w związki. Ruszyłem w jej stronę, nie odzywając się słowem i wyszedłem z pokoju, schodząc na dół. Oblizałem usta, szukając wzrokiem Mayi, a zauważając ją, uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku, kiwając głową. Usiadłem na swoim stałym miejscu i przywitałem się z chłopakami, wzdychając cicho. Zacząłem z nimi rozmawiać, czekając na swoje jedzenie.
Po skończonym posiłku, wróciłem do swojego pokoju. Stanąłem pod ścianą i złapałem się za głowę, krzywiąc się lekko, Ten cholerny ból nie dawał mi spokoju już od dobrych kilku godzin. Podszedłem do łóżka i wyciągnąłem spod poduszki tabletki. Otworzyłem szybko pudełeczko i wysypałem na dłoń kilka kapsułek, po czym połknąłem je i westchnąłem cicho, kręcąc głową. Jestem dużym chłopcem, więc będę potrzebował ich chyba więcej.. Łyknąłem jeszcze kilka czerwonych tabletek i uśmiechnąłem się lekko, przesuwając dłońmi po twarzy. Po chwili poczułem, jak zamiast mi się poprawiać, ból jeszcze bardziej się nasila. Jęknąłem przeciągle, wsuwając palce w swoje włosy i pociągnąłem za nie mocno, przymykając swoje powieki.
-Kurwa, co jest – warknąłem, zaczynając szybciej oddychać, a jedyne co poczułem to jeszcze większy ból w tyle głowy, gdy ta zderzyła się z zimną posadzką.


Maya’s POV

Uśmiechnęłam się lekko do pacjentów, którzy siedzieli w stołówce i usiadłam przy stoliku przeznaczonym dla personelu, wzdychając ciężko.
-Jak ci się podoba praca tutaj? – zagadała do mnie Marie, zaczynając jeść swoją porcję.
-Nie jest źle, naprawdę, myślę, że już się zaaklimatyzowałam i wiem na czym to wszystko polega, więc tak, jest dobrze – zachichotałam cicho, upijając łyka kawy, której tak bardzo potrzebowałam.
Nie spałam pół nocy, zastanawiając się nad listem, który otrzymał Justin. Co to miało znaczyć? ’’Często ludzie, których "znasz" okazują się kimś innym, zapomniałeś o tym?’’ Zaczęło mnie to już naprawdę trochę przerażać. Czy to miało być o mnie? Czy to tyczy się tego, że udaję przed Justinem inną osobę, niż jestem? Mam po prostu nadzieję, że na tym jednym liście się zakończy i wszystko będzie dobrze.
Podniosłam się ze swojego miejsca, odnosząc talerze w wyznaczone miejsce i schowałam kosmyki włosów za ucho, ruszając w stronę schodów. Muszę poroznosić leki do pacjentów. Dzień, jak co dzień. Położyłam na tacy odpowiednie buteleczki z tabletkami i otworzyłam drzwi do pierwszego pokoju, kiwając głową do młodego bruneta. Podałam mu jego porcję leków i uśmiechnęłam się uprzejmie, wychodząc. Wzięłam głęboki wdech, przekręcając klucz w drzwiach od pokoju Justina i weszłam do środka, upuszczając swoją tacę.
-O mój Boże, Justin – krzyknęłam przerażona, podbiegając do chłopaka i uklęknęłam przed nim, kładąc jego głowę na swoich kolanach. Co tu do cholery się stało? Dlaczego on leży nieprzytomny na podłodze? Naprawdę się przeraziłam. – Justin, proszę, odezwij się, proszę powiedz coś, POMOCY! – krzyknęłam, sunąc palcami po jego policzku i zagryzłam mocno dolną wargę, patrząc na jego łóżko.
Tabletki.. Tabletki z magazynu. Musiał je wziąć, gdy zostaliśmy zatrzaśnięci w środku na kilka godzin. Jaka ja jestem głupia, matko. Naprawdę myślałam, że był tam przez przypadek. Pokręciłam swoją głową, patrząc na pielęgniarzy, który przybiegli do pokoju Justina i gdy przejęli go ode mnie podniosłam się z ziemi, oblizując powoli swoje usta.
-Musiał przedawkować leki – szepnęłam, podając im buteleczkę tabletek, które wziął i objęłam się swoimi ramionami, szybciej oddychając.
Czy on chciał popełnić samobójstwo? Czy on naprawdę chciał się zabić? Ale przecież to Justin. Znam go lepiej niż ktokolwiek, on nigdy by tego nie zrobił. Mimo wszystko to najsilniejsza osoba jaką poznałam. Nie popełniłby samobójstwa tylko dlatego, że jest tutaj zamknięty. Przecież już tyle razy stąd wyszedł dzięki swoim metodom, więc to na pewno był przypadek. Nie chciał na pewno przedawkować leków, no błagam.. To Justin Bieber. Największy idiota na świecie, którego nienawidzę z całego serca, ale jednak. Musi być jakieś wytłumaczenie.
Ruszyłam za pielęgniarzami, którzy zaprowadzili go do specjalnej sali i podłączyli do różnych urządzeń. Stanęłam na korytarzu i założyłam ręce na piersi, czekając na jakieś wiadomości od lekarza, który był w środku.
-Co z nim? – spytałam od razu, gdy mężczyzna w średnim wieku wyszedł z pokoju.
-Jest wszystko w porządku, na szczęście w samą porę zauważyłaś, że przedawkował leki i z powodzeniem oczyściliśmy go z toksyn, nie ma co się martwić, jego wątroba musi się teraz zregenerować – uśmiechnął się do mnie lekko, pocierając moje ramię. – I uprzedzając twoje pytanie, tak, możesz do niego wejść – dodał, kiwając głową.
Uśmiechnęłam się w podzięce i pchnęłam ciężkie drzwi, wchodząc do środka. Usiadłam obok niego, patrząc na jego twarz i złapałam go delikatnie za rękę. Przekrzywiłam głowę na bok i westchnęłam cicho, oblizując usta. Miał przymknięte oczy, a jego długie rzęsy idealnie rzucały cień na lekko różowe policzki. Spojrzałam na jego nos i mimowolnie zachichotałam. Nigdy go nie lubił i zawsze na niego narzekał. Mój wzrok utkwił na jego pełnych wargach i przymknęłam na chwilę swoje powieki, uspokajając się. Maya, to nie czas na takie myśli. Pokręciłam szybko głową, zagryzając wnętrze policzka i przesunęłam palcem po jego dolnej wardze.
-Mogę? – usłyszałam cichy głos. Odwróciłam od razu swoją głowę w tym kierunku i spojrzałam na Jack’a.
-Jasne, chodź – mruknęłam, odsuwając się od Justina i usiadłam wygodniej na krześle, oblizując swoje usta.
-Co się stało? – spytał chłopak, podchodząc do łóżka i poprawił kaptur swojej bluzy, patrząc na bezwładne ciało Biebera.
-Mówią, że przedawkował leki, chociaż nie sądzę, by to była prawda. Będąc tu poznałam go trochę i naprawdę nie wygląda na takiego, który by chciał się zabić – wzruszyłam ramionami spoglądając na chłopaka i zmierzyłam go wzrokiem, zatrzymując swój wzrok na jego kieszeniach od bluzy. Wystawał z nich jakiś papier. Nie wiem co to mogło być.
-Mogę z nim zostać na chwilę sam? – szepnął chłopak patrząc na mnie
-Jasne – uśmiechnęłam się lekko, podnosząc się z miejsca i ostatni raz spojrzałam na Justina, wychodząc z sali.


Justin’s POV

Ból. To jedyne co poczułem. Cholerny ból głowy. Rozsadzało mi ją od środka. Dosłownie. Otworzyłem powoli swoje oczy, rozglądając się dookoła i zmarszczyłem brwi. Gdzie ja byłem? To na pewno nie był mój pokój. Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem kilka urządzeń przypiętych do mojego ciała. Co do kurwy? Jakieś eksperymenty na mnie robią? Jestem królikiem doświadczalnym? Zaśmiałem się cicho na tę myśl i oblizałem swoje usta.
Wsunąłem dłoń pod poduszkę chcąc ją poprawić, bo było mi niewygodnie, a spod niej wysunęła się mała, biała koperta. Pewnie jakieś liściki miłosne, bym jak najszybciej wracał do zdrowia. Wywróciłem oczami, otwierając ją i westchnąłem cicho, odczytując jej zawartość. Wciągnąłem gwałtownie powietrze do ust, przesuwając dłońmi po twarzy. Nie wiem co to ma być, ale już mnie to nie śmieszy. Ktoś wie o Rose..

‘’Nadal się nie nauczyłeś, że nie warto ufać ludziom, a szczególnie tym, których myślisz, że znasz?
Przypomnij sobie swoją przeszłość, Justin.
Jak cię zranili.
Jak o n a cię zraniła.’’

-PRZYJACIEL


*
Postanowiłam zadedykować ten rozdział najcudowniejszej na świecie Oliwce. Kochamy Cię i wszystkiego najlepszego!!!

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 9

Maya's POV

Minął tydzień od tamtego dnia. Dnia, kiedy Justin mnie pocałował, a niejaki Jack zaczął coś podejrzewać. Nie lubię ludzi, którzy wtrącają się w sprawy, które ich nie dotyczą, poza tym, chyba nikt tego nie lubi, prawda? On nie może dowiedzieć się kim jestem. Mam swój cel, który muszę zrealizować i nikt nie może mi tego popsuć. Nikt. Staram się być profesjonalistką w tym co robię. Żadnych podejrzanych sytuacji, żadnych śladów, żadnych konsekwencji. Do tej pory jakoś mi się to udaje i mam nadzieję, że tak pozostanie. Wątpię, że ktoś mógłby podejrzewać dziewczynę w moim wieku i z takim charakterem o tego typu rzeczy, to także plus dla mnie. Zabawne jest to, gdy ludzie myślą, że po kilku zdaniach wymienionych ze mną znają mnie i całą moją historię. Kto powiedział, że Maya Rose McCann nie może kłamać? To także opanowałam do perfekcji i nie, nie czuję wyrzutów sumienia czy innych tego typu rzeczy, przecież nie tylko ja się tak zachowuje.
Wracając do tutejszych spraw, w ciągu tych kilku dni ja i Justin zbliżyliśmy się do siebie w pewien sposób. Mam na myśli to, że częściej rozmawiamy, nie kłócimy się i mamy dobry kontakt, można by powiedzieć, że podobnie jak kilka lat temu. Myślę, że to działa na moją korzyść, przecież tego chciałam. Musi mi ufać, a ja muszę go zniszczyć, to bardzo proste.
Tym bardziej teraz muszę być z nim blisko, gdy nasz znajomy z dzieciństwa jest tutaj i zaczyna mieszać mu w głowie. Oczywiście Justin chyba nie jest tak głupi, by mu wierzyć. Sam mówił, że jestem całkiem inną osobą i się nie przejmuje, ale warto uważać.

Justin's POV

Nadal myślę o tym co Jack mi powiedział, ale nie mogę powiedzieć o tym dziewczynie. Jest dobrze tak, jak jest. Nasze relacje są lepsze i to mnie cieszy, bo szczerze mówiąc po naszym małym pocałunku, spodziewałem się tego, że Maya może przestać ze mną rozmawiać, ale jak widać, chyba jej się to podobało. Nie mam nic przeciwko temu, w końcu im bliżej jesteśmy, tym szybciej zdobędę jej zaufanie, które teraz jest dla mnie tak ważne.
Wychodząc z pokoju do stołówki, by coś zjeść, zauważyłem pod drzwiami białą kopertę. Rozejrzałem się i nie widząc nikogo, wzruszyłem ramionami zabierając ją i wróciłem do  środka, obracając ją w dłoni. Koperta była dosyć małych rozmiarów i nie miała żadnego podpisu, oprócz moich inicjałów, dlatego zdziwiłem się. Pewnie ktoś robi sobie żarty, ale mogę sprawdzić co jest w środku, prawda? Usiadłem na łóżku i chcąc już ją otworzyć uniosłem wzrok, gdy ktoś wszedł do mojego pokoju.
-Przyszłam tutaj, bo nie pojawiłeś się na dole. Chciałam sprawdzić czy wszystko okej. - odparła cicho Maya z uśmiechem, na co skinąłem głową w zrozumieniu.
-Usiądź obok mnie, chcę ci coś pokazać. - mruknąłem i klepnąłem dłonią miejsce na łóżku obok mnie - Znalazłem pod drzwiami kopertę bez informacji o nadawcy, są tylko inicjały. Nie jestem pewny czy powinienem ją otwierać, co o tym myślisz?
Dziewczyną patrząc na mnie lekko zmieszana skinęła głową.
-Otwórz ją. Jestem bardzo ciekawa co jest w środku, może to jakiś list miłosny? - poruszyła zabawnie brwiami i zachichotała, co zawtórowałem.
Westchnąłem cicho i kiedy udało mi się to otworzyć wyjąłem papier, który był w środku.

"Uważaj na to, kim są ludzie w twoim otoczeniu.
Nie powinieneś ufać wszystkim.
Często ludzie, których "znasz" okazują się kimś innym, zapomniałeś o tym, Justin?
Chyba nie chcesz, by ktoś ponownie cię skrzywdził?
-PRZYJACIEL"

Przeczytałem tekst na głos i pokręciłem głową, odkładając kartkę na szafkę stojącą obok. Spoglądając na dziewczynę siedzącą obok przesunąłem palcami po swoich włosach lekko zirytowany. Kim jest osoba, która to napisała i co miała dokładnie na myśli? Przecież nie rozmawiam z nikim, oprócz Mayi, ale.. ona chyba nie jest kimś strasznym?
-Spokojnie Justin. Myślę, że nie powinieneś brać tego na poważnie. Ktoś robi sobie żarty, a ty wierzysz we wszystko. - szepnęła i przesunęła dłonią po moich plecach, co sprawiło, że trochę się uspokoiłem, ale nie zamierzam tego tak zostawić. Muszę wiedzieć  kim jest osoba, która to wysłała i jakie są jej intencje. 
-Masz rację. - odezwałem się po chwili kiwając głową - Przecież nie jestem blisko z nikim. Oprócz ciebie, ale ty mi tego nie zrobisz, prawda? Nie jesteś kimś fałszywym? - zapytałem cicho, unosząc brwi i nie słysząc odpowiedzi, poczułem jak dziewczyna mnie obejmuje. Muszę przyznać, że poczułem się trochę lepiej. 

*
ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA OLIWKI NAJWSPANIALSZEJ BUBUS

sobota, 19 września 2015

Rozdział 8


Justin’s POV

Wróciłem do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, siadając na łóżku. Szczerze mówiąc, spotkanie Jack’a strasznie mnie zdziwiło. Zawsze był odpowiedzialnym i grzecznym chłopakiem, który chciał iść na prawo, a wylądował w psychiatryku. Ale skoro robi to co lubi, to nie mam nic przeciwko. Jest naprawdę dobrym znajomym. Nieraz mi pomógł w trudnej sytuacji i jestem mu za to wdzięczny. Krył mnie już kilka razy i nigdy nie wydał, więc wiem, że mogę mu zaufać. Jednak ciekawi mnie, czemu pomyślał, że Maya to Rose. No okej, są do siebie bardzo podobne, obie mają długie, brązowe włosy, duże oczy i nawet bym powiedział, że są takiego samego wzrostu. Rozmawiało mi się z Mayą tak, jakbym ją znał kilka ładnych lat,  ale to nie może być Rose, bo ona..

Bo ona nie żyje.


*flashback*
Wszedłem zdenerwowany do swojego domu i rzuciłem telefonem o ścianę, wsuwając dłoń w swoje włosy i pociągnąłem za ich końcówki. Dawno nie byłem tak zdenerwowany. Czułem, jak ciśnienie mi się podnosi, a krew gorączkowo buzuje w żyłach. Mój oddech był przyśpieszony, a ciało trzęsło mi się jak galaretka. Kocham być wkurwiony, ale wszystko ma swoje granice.
Jakiś pedał nie zapłacił za dragi i teraz ja mam za to płacić. Ale on to zrobi prędzej czy później i nie pieniędzmi, ale swoim życiem.
-Boże, co tu się dzieje, opanuj się trochę, Bieber – mruknął Chad, mój przyjaciel, wychodząc z kuchni i wszedł do salonu, opierając się o ścianę obok kanapy. – Musimy poważnie porozmawiać i to nie jest czas na żarty, więc odstaw na chwilę swoją złość – mruknął, wywracając oczami i usiadł naprzeciwko mnie, wzdychając cicho.
-Oho, już się boję – wywróciłem oczami, nie zwracając nawet na niego uwagi i wstałem z kanapy, idąc do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej puszkę piwa, wracając na swoje poprzednie miejsce. – Dlatego nikogo nie ma w domu, byśmy mogli poważnie porozmawiać? – zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.
-Nie będzie ci do śmiechu, jak ci to powiem, więc kurwa odłóż to piwo i mnie wysłuchaj – warknął, uderzając dłońmi o stół i podniósł się z miejsca, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
Tak, Chad też miał wybuchowy charakter i uwierzcie mi, reszcie chłopakom strasznie trudno z nami mieszkać pod jednym dachem.
-Dobra, mów co masz mówić i idź stąd, chcę obejrzeć mecz i wypić piwo – westchnąłem ciężko, włączając telewizor i otworzyłem puszkę, upijając łyka. Od razu się uśmiechnąłem i niechętnie przeniosłem wzrok na chłopaka, bo wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, nie zacznie mówić. I przysięgam, nigdy bym tego nie zrobił, gdybym wiedział co ma zamiar mi powiedzieć.
-Rose nie żyje – szepnął, zakładając kurtkę i wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie kompletnie rozbitego.
*the end of flashback*


To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie zdajcie sobie sprawy jak to jest usłyszeć, że najważniejsza osoba w twoim życiu nie żyje, że jej już nie ma. Nigdy jej nie przytulisz, nie zobaczysz jej pięknego uśmiechu, nie ujrzysz tych małych dołeczków, które robiły się jak unosiła w górę swoje kąciki ust. Te trzy słowa kompletnie mnie dobiły. Wtedy też pierwszy raz płakałem. I obiecałem sobie, że ostatni.
Ponoć ją zabili. Wiecie, mam swoich wrogów, którzy zrobią wszystko, bym tylko cierpiał i udało im się to. Załamałem się totalnie. Wszyscy, którzy ze mną żyli, znali mnie, wiedzieli, jak cholernie mi na niej zależy i jak mocno ją kochałem. Okej, może ją wtedy zostawiłem, nie powinienem tego robić i chciałem to naprawić, uwierzcie mi, chciałem do niej pojechać, wziąć w swoje ramiona i powiedzieć jej, że nigdy już jej nie opuszczę, ale nie zdążyłem.. Zabiła wtedy swoich rodziców i mnie potrzebowała, a ja jak chuj uciekłem. Nawet jej nie przeprosiłem.. Miałem z tego powodu cholerne wyrzuty sumienia, bo wiedziałem też, że byłem jedyną osobą do której mogłaby się wtedy zwrócić. Nie wiecie ile bym dał za cofnięcie czasu. Nigdy bym jej wtedy nie zostawił, a ona by żyła.
Przez całe tygodnie piłem, ćpałem, zabijałem. To stało się moją rutyną. Tylko ona trzymała mnie w linii prostej. Nikt nie miał takiego wpływu na mnie jak ona. Wszyscy mi powtarzali, że jestem strasznym mięczakiem dla niej, ale ja się o nią tylko troszczyłem. Opiekowałem się nią najlepiej jak potrafiłem, chciałem, by miała wszystko, co tylko zapragnęła. Nieba bym jej przybliżył, by była tylko szczęśliwa. Byłem w niej zakochany po uszy. Jestem chujem, ale nie życzę nawet swojemu największemu wrogowi, by usłyszał, że najważniejsza osoba w jego życiu nie żyje.
Ale nie mówmy o tym, nie będę już po niej płakał. Zawsze będzie miała miejsce w moim sercu i to się nigdy nie zmieni.

Bo w końcu nie zapomina się ludzi, którzy uratowali ci życie, prawda?


*
Rozdział dedykowany najlepszej na świecie spinelessbieber!!!

sobota, 5 września 2015

Rozdział 7

Justin's POV



Ostatni wieczór był naprawdę udany, po tym jak Maya wyszła z mojego pokoju. Pielęgniarka, której imienia niestety zapomniałem, spisała się w stu procentach. Szkoda, że nie poznałem jej wcześniej, nawet jej nie widziałem, może też jest tu nowa? Nieważne, wiem tylko, że przyda mi się jeszcze nie raz, jest mną oczarowana jak każda inna. Nadal nie mam pojęcia czemu Maya tak dziwnie zareagowała. Szczerze myślałem, że słyszała plotki o mnie, które krążą po ośrodku i mniej więcej wie jaki jestem i jak się zachowuje.
Kiedy zjadłem kolację w stołówce, odniosłem swoją tacę i rozglądając się nie zauważyłem nikogo znajomego, co było dość dziwne ze względu na to, że codziennie o tej godzinie są tu wszyscy, dosłownie wszyscy z ośrodka, przez co hałas jest niewyobrażalnie ogromny, a tłumy pacjentów przeszkadzają w wyjściu z pomieszczenia. Ten ośrodek jest naprawdę wielki. Możliwe też, że nie było ich tutaj, ponieważ przyszedłem trochę później niż oni.
-Justin, rusz się. Wiesz gdzie musisz iść teraz. - odezwał się znajomy głos, na co pokręciłem głową i ruszyłem w stronę dobrze znanego mi pomieszczenia, gdzie znajdowały się wszystkie leki, które zamiast pomagać pacjentom, niszczyły ich bardziej.
Wiedziałem dokładnie o której mogę tam iść, tak, żeby nikt mnie nie zauważył, co było wielkim plusem dla mnie, dzięki długim już pobycie tutaj. Potrzebowałem w tej chwili odpowiednich tabletek nasennych, nieważne po co mi one. Po prostu były mi potrzebne.
Sprawdzając ostatni raz czy nikt za mną nie idzie, wszedłem do środka i skupiając wzrok na jednej z półek, podszedłem bliżej i zacząłem szukać tego po co tutaj jestem. Kiedy już zauważyłem opakowanie, uśmiechnąłem się do siebie i wyciągnąłem dłoń po nie, gdy do środka wszedł nie kto inny jak Maya. Kurwa, czy ona śledzi mój każdy krok i zamierza mi wszystko utrudniać? Odłożyłem opakowanie i spojrzałem na dziewczynę, chcąc coś powiedzieć, ale postanowiłem wycofać się. Odłożyła karton, który trzymała w dłoniach i w tym samym czasie drzwi się zamknęły. Zmarszczyłem brwi, po chwili przypominając sobie o automatycznym zamykaniu ich po kilku minutach. Dodam jeszcze, że można je otworzyć tylko od zewnątrz, kocham swoje szczęście.
-Świetnie, zostaniemy tu do pieprzonego poranka, aż drzwi się otworzą. - warknąłem i uderzyłem dłonią w ścianę zirytowany, patrząc na Maye, która wyglądała na zmieszaną.
-Zostaniemy tu do rana? Justin, powiedz, że żartujesz. - mruknęła, kręcąc głową i odwróciła się w stronę drzwi, próbując je otworzyć. Oh, więc ona jeszcze nie wie jak to działa, prawdopodobnie nigdy do tej pory tu nie była.
-Mówię całkiem poważnie. Drzwi można otworzyć tylko z tamtej strony, a rano same się otwierają, więc wtedy wyjdziemy stąd. Nikt nie może się dowiedzieć, że tu byłem. - skinąłem głową, opierając się o ścianę i zsunąłem się w dół, siadając na podłodze. Westchnąłem, przeczesując palcami swoje włosy i czując, że po jakimś czasie dziewczyna siada obok mnie zrezygnowana, uniosłem wzrok na nią.
-Właściwie co tu robisz? Z tego co wiem pacjenci nie powinni tu przebywać. - odparła, skupiając wzrok na mnie. Teraz zaczną się pytania, pytania i jeszcze raz pytania. Nienawidzę ich, czy ona może nie zaczynać chociaż raz?
-Nie twój interes. Nie musisz wiedzieć wszystkiego. - wzruszyłem ramionami i odsunąłem się trochę. – A ty co tu robisz? O tej godzinie nigdy nie ma tu pielęgniarek, czy lekarzy. Zaczynam podejrzewać, że mnie śledzisz. - dodałem, unosząc brwi i zaśmiałem się cicho razem z moją towarzyszką. Noc z nią tutaj mogłaby pozwolić na to, żeby zaczęła bardziej mi ufać, co jest jednym z moich celów.
-Nie, nie śledzę cię. - szepnęła rozbawiona, na co skinąłem głową - Przyszła dostawa leków i powiedzieli mi, że mam je tu porozkładać.
-Skoro teraz jestem tu z tobą, mogę ci pomóc, co ty na to? - spojrzałem na karton, który stał przy drzwiach i nie czekając na odpowiedź podniosłem się, idąc w jego stronę. Zauważając, że podeszła do mnie, uśmiechnąłem się i podałem jej pierwsze opakowania.
Po około godzinie, kiedy wszystko rozłożyliśmy z powrotem usiedliśmy przy ścianie. Swoją drogą, gdy Maya nie patrzyła schowałem dla siebie opakowanie, po które tutaj przyszedłem. Jason nie dałby mi spokoju, gdybym tego nie zrobił, są nam potrzebne.
-Maya, czemu właściwie tutaj jesteś? - zapytałem, chcąc nawiązać rozmowę. - Wiem, że jesteś tu pielęgniarką, ale zostaniesz tu na stałe czy jak?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, spoglądając na mnie i poprawiła swoje włosy, przesuwając po nich palcami.
-Nie wiem, ale chyba nie zostanę tutaj dłużej niż trzy miesiące. - skinąłem głową w zrozumieniu i zacząłem zadawać kolejne pytania dotyczące jej. Nienawidzę pytań, ale tylko tych skierowanych do mnie. Zadawanie pytań, których odpowiedzi są tak przydatne są stuprocentowo lepsze. Zapytałem dziewczynę między innymi o jej wiek, rodzinę, wspomnienia z dzieciństwa. Nie odpowiedziała na wszystko, ale i tak dowiedziałem się wielu ważnych rzeczy, o ile mnie nie okłamała.


Maya's POV

Kiedy Justin zaczął zadawać mi pytania, odpowiedziałam na większość z nich, ale kto powiedział, że moje odpowiedzi muszą być prawdziwe? Wszystko co mu powiedziałam, było kłamstwem, oprócz wieku i tego, że moi rodzice nie żyją, ale on myśli, że zginęli w wypadku, czyli kolejne kłamstwo. Czy za to pójdę do piekła? Jeśli tak to wiem, że na pewno trafię tam z chłopakiem, który siedzi obok. Skoro zamierza zbliżyć się do mnie, również ja mogę skorzystać z okazji i zapytać go o kilka rzeczy. Może dowiem się co działo się z nim po wyjeździe z naszego rodzinnego miasta, bo resztę raczej znam.
-Justin, teraz ty coś powiedz o sobie. Wiem tylko jak się nazywasz, ile masz lat i dlaczego tu jesteś. Nawet nie mogę spojrzeć do twoich akt, bo mam zakaz robienia takich rzeczy. - parsknęłam, wywracając oczami i zachichotałam cicho, co chłopak odwzajemnił.
-Nie mam pojęcia co mógłbym ci powiedzieć, moje dzieciństwo nie było najlepsze, ale nie było też najgorsze. Nie narzekam na to, jak żyłem, odnalazłem swoje pasje i to, co jest dla mnie idealne i to jest dla mnie najważniejsze teraz. Polubiłem swoje życie i zaakceptowałem je. Muszę tylko stąd wyjść i wtedy już całkiem będzie cudownie. - szepnął wzruszając ramionami. Nie wiem czemu, ale jak dla mnie jego słowa były naprawdę szczere. Lubię swoje życie zabójcy? Bardzo ciekawe. Po kilku minutach zaczęliśmy się dobrze dogadywać i znaleźliśmy tematy, o których możemy rozmawiać. Kto by pomyślał, że nadal tak potrafimy? Justin był moim najlepszym przyjacielem, zawsze mnie rozumiał, nie znałam kogoś lepszego od tego chłopaka, którego teraz w sumie nie znam. Nie wiem co dzieje się w jego głowie, nie wiem co teraz lubi, nie wiem kim są jego przyjaciele. Czasami tęsknię za naszymi długimi nocnymi rozmowami o życiu i o naszej przyszłości, którą mieliśmy spędzić razem. Pokręciłam głową wracając do rozmowy z nim, wspomnienia na pewno nie były czymś, co lubiłam i czego chciałam.
Nie zauważając nawet, że zbliżyłam się do niego na tyle, że mogłam oprzeć głowę o jego ramię, uśmiechnęłam się do siebie. Justinowi to nie przeszkadzało, nie odepchnął mnie. To akurat było dziwne zwracając uwagę na jego wcześniejsze zachowania wobec mnie. Po pewnym czasie zostając w tej samej pozycji zasnęłam zmęczona tym dniem.


Justin's POV

Kiedy zauważyłem, że dziewczyna zasnęła na moim ramieniu przesunąłem dłońmi po jej włosach i musnąłem wargami jej czoło. Śpiąca Maya zdecydowanie była najsłodszą Mayą. Poza tym, mam wrażenie jakbym znał ją dłużej niż niecały miesiąc, no ale nic, to tylko moje spostrzeżenia, przecież nigdy wcześniej nawet jej nie widziałem. Westchnąłem, opierając głowę o jej i po chwili również zasnąłem.
Następnego dnia, budząc się poczułem nadal śpiącą na mnie Mayę, której jednej dłoń leżała na moim brzuchu. Okej, to już lekka przesada.
-Maya? Obudź się, drzwi są już otwarte i możemy wyjść. - mruknąłem patrząc w stronę drzwi i lekko poruszyłem ciałem dziewczyny, która w końcu się wybudziła. Zdezorientowana spojrzała na mnie, szybko odsuwając się ode mnie.
-Justin, przepraszam, nawet nie wiem kiedy.. - odparła patrząc w kierunku drzwi i schowała kosmyk swoich włosów za ucho.
-Chodźmy, nie mogą mnie tu zobaczyć, ani nas razem. - przerwałem jej, podnosząc się i podałem jej dłoń, pomagając wstać. Gdy wyszliśmy z pomieszczenia, rozejrzałem się i ściskając mocniej dłoń dziewczyny, przyciągnąłem ją do siebie tak, że stała przy ścianie twarzą do mnie. Oparłem dłonie po obu stronach jej głowy i nie widząc nikogo na korytarzu westchnąłem spokojnie nachylając się ku niej.
-Słuchaj Maya, to o czym tam rozmawialiśmy.. nikt nie może o tym wiedzieć, rozumiesz? Mam nadzieję, że mogę ci zaufać chociaż w małym stopniu? - wyszeptałam przy jej uchu, unosząc brwi.
-T-tak, Justin. - skinęła głową, na co uśmiechnąłem się - To zostanie między nami, spokojnie.
-Grzeczna dziewczynka. - odparłem, patrząc na wargi dziewczyny stojącej przede mną i nie myśląc o dalszych konsekwencjach, musnąłem je swoimi, przesuwając dłonią po jej policzku. Zdając sobie sprawę z tego co robię, po chwili odsunąłem się kręcąc głową i chcąc odejść, zderzyłem się z kimś przy wyjściu z korytarza.
-Uważaj jak chodz.. - urwałem unosząc wzrok i gdy zobaczyłem kto stoi przede mną szczerze zdziwiłem się. – Hej, Jack? Co ty tutaj robisz? - zaśmiałem się, witając z chłopakiem, który kiedyś był moim naprawdę dobrym przyjacielem w dzieciństwie.
-Jestem tu z powodu kontroli, którą przeprowadzam w takich ośrodkach. Muszę zostać na kilka dni. - wzruszył ramionami i spojrzał za mnie. Podążyłem wzrokiem za nim i widząc nadal tam stojącą dziewczynę, wywróciłem oczami. Zapomniałem, że nadal tam jest.
-Hej Rose, wy nadal macie ze sobą kontakt? Myślałem, że po twoim wyjeździe już przestaliście rozmawiać? - uśmiechnął się chłopak, na co zmarszczyłem brwi zdezorientowany. Chcąc już zapytać co miał na myśli, Maya wyprzedziła mnie.
-Słucham? Nie znam go, musiałeś nas pomylić. - odparła, oblizując swoje wargi i pokreciła głową i zaśmiała się nerwowo. - Muszę już iść, do zobaczenia. - dodała szybko i spojrzała na mnie, przechodząc obok nas po czym wyszła.
-Znasz ją? Ona ma na imię Maya, nie Rose. - zmarszczyłem brwi, przyglądając się uważnie osobie, stojącej przede mną, na co ten skrzywił się.
-Tak? Wydawało mi się, że to Rose. Naprawdę jest podobna, nie zauważyłeś tego? - zaśmiał się, przez co zacząłem domyślać się o kim mówi. Rose, czyli osoba, którą naprawdę kochałem kilka lat temu. W sumie, Maya trochę ją przypominała, ale to na pewno nie była ona.
-Tak, może i są podobne, ale to całkiem inne osoby. Muszę już iść, nie mogą mnie tu zobaczyć. Spotkamy się w stołówce czy coś, skoro zostajesz tu na kilka dni. - posłałem mu uśmiech i poklepałem dłonią po ramieniu, odchodząc tak, by nikt mnie nie zauważył.




*
Nowy rozdział pojawi się po 15 komentarzach. Jeśli chcielibyście komentować rozdziały na twitterze, dodawajcie hashtag #therageff do tweetow!

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 6

Justin’s POV

Kurwa, zawsze musi mi we wszystkim przeszkodzić. Najpierw to zabójstwo, teraz to. Ta dziewczyna ciągle pojawia się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Już mnie to zaczyna wkurwiać. Najchętniej to bym ją już zabił i byłby spokój. Nikt mnie tak dawno nie denerwował jak ona, przysięgam.
-Spokojnie, Justin, jeszcze trochę i się jej pozbędziemy, raz na zawsze.
Skinąłem głową i podniosłem się z ciała pielęgniarki, która, jak zauważyłem, mocno się zarumieniła na co wywróciłem oczami, poprawiając swoje ubrania i podszedłem bliżej Mayi.
-Czego chcesz? Nie widzisz, że jestem trochę zajęty? – warknąłem, unosząc brwi i oblizałem usta, uważnie na nią patrząc.
-Przepraszam, chciałam tylko zapytać, czy coś.. – zająkała się, kręcąc głową i machnęła lekceważącą ręką, cofając się. – Przepraszam – mruknęła zdezorientowana i wyszła z mojego pokoju, kierując się na dół.
O co jej chodzi? Najpierw jest wyszczekana i mówi, co jej ślina na język przyniesie, a teraz się tak łatwo poddaje? Nie rozumiem już jej. Dziewczyny są tak popierdolone, że to aż boli. A może jest zazdrosna? Ale o co? O mnie? Aż tak bardzo jej się podobam, że chce mnie mieć tylko dla siebie? Uśmiechnąłem się pod nosem na tę myśl i podszedłem do drzwi, zamykając je, po czym wróciłem do swojego łóżka, ponownie zawisając nad pielęgniarką, którą zacząłem namiętnie całować.


Maya’s POV

Zazdrość. Tak, to jest to, co teraz czułam. I nie obchodzi mnie teraz to, że miałam być na niego zdenerwowana i miałam szukać zemsty. Ja najzwyczajniej w świecie jestem zazdrosna. Nie powinnam tego czuć, ale jednak. To jest silniejsze ode mnie. Za dużo dobrych chwil i wspomnień, bym ot tak o tym wszystkim zapomniała. Możliwe, że wychodzę teraz na hipokrytkę, bo raz mówię, że go nienawidzę, a raz jestem o niego zazdrosna. Ale gdybyście tylko wiedzieli..
Podciągnęłam rękaw swojej bluzy i spojrzałam na lewą rękę, na której widniała złota, delikatna bransoletka.

*flashback*
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy sięgnął do szuflady po małe pudełeczko i zagryzłam dolną wargę, chichocząc.
-Nie podglądaj – usłyszałam jego głos, a na swoich ustach poczułam jego miękkie wargi. – Zamknij oczy, kochanie – szepnął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz, który zawsze mi towarzyszył w jego obecności.
-Dobrze, nie będę – pisnęłam, przymykając posłusznie swoje powieki i westchnęłam cicho, denerwując się.
Poczułam jak delikatnie chwyta moją dłoń i otwiera pudełeczko. Podskoczyłam w miejscu, gdy zimny przedmiot spotkał się z moją ręką. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co to może być. Nóż?
-Możesz otworzyć oczy, księżniczko – mruknął, oblizując usta.
Wykonałam jego polecenia i rozchyliłam swoje wargi, patrząc na piękną, złotą bransoletkę, widniejącą na moim nadgarstku. Była prześliczna. Małe kółeczka przeplatały się z diamencikami. Nigdy nie widziałam takiej ślicznej biżuterii, a co za tym idzie, nikt mi czegoś takiego nie wręczył. Spojrzałam na chłopaka przed sobą, a w moich oczach pojawiły się łzy. On mnie naprawdę uszczęśliwia. Zakochałam się w nim po uszy, a dzięki takim małym gestom widzę, że jemu też na mnie zależy. Takiego chłopaka szukałam. Czułego, opiekuńczego, kochanego. Wiem, że obroni mnie przed wszystkim i nie pozwoli na to, by stała mi się krzywda. Dzięki niemu jestem naprawdę szczęśliwa i chcę by ta chwila trwała wieki.
Rzuciłam się mu na szyję i mocno w niego wtuliłam, zaciągając się jego cudownym zapachem. Był mój, a ja jego. Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam, gdy szatyn owinął ręce wokół mojej drobnej talii, dając mi poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo pragnęłam. Nigdy nie czułam się lepiej.
-Zależy mi na tobie, księżniczko, bardzo, cholernie mocno mi na tobie zależy – wyszeptał mi do ucha, całując delikatnie miejsce za nim. – Jesteś wszystkim co mam i co chcę.
-Mi na tobie też, Justin – szepnęłam, uśmiechając się szeroko, a po moich policzkach spłynęły w dół łzy szczęścia. – Mi na tobie też.. – wymamrotałam cicho, gdy chłopak przycisnął mocno swoje usta do moich i położyła mnie na łóżku, umiejscawiając się między moimi nogami.
*the end of flashback*

Zaśmiałam się cicho na wspomnienie i wytarłam łzy, które na przekór leciały po mojej twarzy. Przyszłam tu tylko po zemstę, ale nie wiedziałam, że to będzie tak cholernie trudne. Kochałam go. Byłam w nim kurewsko zakochana i wiązałam z nim swoją przyszłość. Chciałam z nim spędzić resztę swojego życia, zacząć nowy rozdział, ale najwidoczniej on nie chciał tego samego. I mnie zostawił.. Wiecie co się stało, więc nie będę o tym znowu opowiadać. Nie wiem czemu mnie to zabolało, jak zobaczyłam go z tą pielęgniarką. Może przez wspomnienia, które najchętniej bym wymazała ze swojej pamięci.
Przetarłam swoje policzki i podniosłam się z krzesełka, pociągając rękaw. Nie wiem, czemu po tylu latach ciągle noszę tą bransoletkę. Pewnie z sentymentu.
Podeszłam do blatu, nalewając do czajnika wody i ustawiłam go na kuchence, włączając ostrożnie gaz. Wrzuciłam do kubka saszetkę herbaty i westchnęłam ciężko, opierając swoją głowę o szafki. Nie mam pojęcia jak to będzie.
-Maya, weź się w garść, nie pamiętasz jak cię potem zranił? – odezwał się głos, którego, o dziwo, dawno nie słyszałam.
-Wiem, ale nie jestem taka jak on i mam uczucia – szepnęłam, czując, że jakbym powiedziała to głośniej, mój głos by się załamał.
-Jesteś tu tylko i wyłącznie dla zemsty, zapomnij o nim, jako o swoim ex chłopaku i skup się na swojej misji.

-Postaram się – westchnęłam ciężko i skinęłam głową, oblizując powoli swoje usta.