sobota, 3 października 2015

Rozdział 10

Justin’s POV

Wstałem z łóżka, przeciągając się i przesuwając dłońmi po twarzy jęknąłem cicho, podnosząc się na nogi. Tak bardzo nie lubiłem wstawania rano, a jeszcze nawet nie miałem pojęcia, która jest godzina, bo nie mieliśmy w swoich pokojach zegarka. Uważali, że możemy sobie nimi zrobić krzywdę. Z jednej strony im się nie dziwię, bo już nie raz słyszałem, jak ktoś popełnił tutaj samobójstwo, ale ja do nich nie należę. Uważam się za silną osobę, która radzi sobie ze swoimi problemami i tylko czekam, aż stąd wyjdę. Wiem, że to nastąpi niedługo, bo mam coraz lepszy kontakt z Mayą. Muszę ją tylko w sobie rozkochać i wolność mam zapewnioną.
Podrapałem się po swoim nagim torsie i rozejrzałem się dookoła, podchodząc do prążka, który zawieszony był w kącie mojego pokoju. Lubiłem ćwiczyć. Wiecie, takie ciało samo się nie zrobiło, więc muszę dalej uprawiać sport, by je utrzymać. Wytarłem dłonie w dresy i owinąłem dłonie wokół przedmiotu, po czym podniosłem się na rękach, zginając nogi w kolanach. Zacisnąłem mocno wargi i zacząłem powtarzać czynność kilkanaście razy. Gdy doszedłem do 30 podciągnięć, stwierdziłem, że nie będę się forsować przed śniadaniem i skoczyłem na ziemię, wzdychając ciężko. To uczucie lekkiej zadyszki po ćwiczeniach jest najlepsze. Satysfakcja, że bolą cię mięśnie, a ty jesteś strasznie zmęczony jest bardzo motywująca i dobra. Oczywiście teraz się tak nie czułem, bo za mało zrobiłem powtórzeń, ale jest chociaż jakiś początek.
Zmierzwiłem dłonią swoje roztrzepane włosy i usiadłem na łóżku, czekając aż jakaś pielęgniarka przyjdzie po mnie na śniadanie. Słysząc przekręcający się zamek w drzwiach, odwróciłem wzrok w tym kierunku i oblizałem usta, widząc tą samą pielęgniarkę, z którą zabawiałem się kilka dni temu. Uśmiechnąłem się pod nosem i podniosłem się z łóżka, zakładając swoją koszulkę. Powiem, że jest bardzo ładną dziewczyną, ale ja nie bawię się w związki. Ruszyłem w jej stronę, nie odzywając się słowem i wyszedłem z pokoju, schodząc na dół. Oblizałem usta, szukając wzrokiem Mayi, a zauważając ją, uśmiechnąłem się lekko w jej kierunku, kiwając głową. Usiadłem na swoim stałym miejscu i przywitałem się z chłopakami, wzdychając cicho. Zacząłem z nimi rozmawiać, czekając na swoje jedzenie.
Po skończonym posiłku, wróciłem do swojego pokoju. Stanąłem pod ścianą i złapałem się za głowę, krzywiąc się lekko, Ten cholerny ból nie dawał mi spokoju już od dobrych kilku godzin. Podszedłem do łóżka i wyciągnąłem spod poduszki tabletki. Otworzyłem szybko pudełeczko i wysypałem na dłoń kilka kapsułek, po czym połknąłem je i westchnąłem cicho, kręcąc głową. Jestem dużym chłopcem, więc będę potrzebował ich chyba więcej.. Łyknąłem jeszcze kilka czerwonych tabletek i uśmiechnąłem się lekko, przesuwając dłońmi po twarzy. Po chwili poczułem, jak zamiast mi się poprawiać, ból jeszcze bardziej się nasila. Jęknąłem przeciągle, wsuwając palce w swoje włosy i pociągnąłem za nie mocno, przymykając swoje powieki.
-Kurwa, co jest – warknąłem, zaczynając szybciej oddychać, a jedyne co poczułem to jeszcze większy ból w tyle głowy, gdy ta zderzyła się z zimną posadzką.


Maya’s POV

Uśmiechnęłam się lekko do pacjentów, którzy siedzieli w stołówce i usiadłam przy stoliku przeznaczonym dla personelu, wzdychając ciężko.
-Jak ci się podoba praca tutaj? – zagadała do mnie Marie, zaczynając jeść swoją porcję.
-Nie jest źle, naprawdę, myślę, że już się zaaklimatyzowałam i wiem na czym to wszystko polega, więc tak, jest dobrze – zachichotałam cicho, upijając łyka kawy, której tak bardzo potrzebowałam.
Nie spałam pół nocy, zastanawiając się nad listem, który otrzymał Justin. Co to miało znaczyć? ’’Często ludzie, których "znasz" okazują się kimś innym, zapomniałeś o tym?’’ Zaczęło mnie to już naprawdę trochę przerażać. Czy to miało być o mnie? Czy to tyczy się tego, że udaję przed Justinem inną osobę, niż jestem? Mam po prostu nadzieję, że na tym jednym liście się zakończy i wszystko będzie dobrze.
Podniosłam się ze swojego miejsca, odnosząc talerze w wyznaczone miejsce i schowałam kosmyki włosów za ucho, ruszając w stronę schodów. Muszę poroznosić leki do pacjentów. Dzień, jak co dzień. Położyłam na tacy odpowiednie buteleczki z tabletkami i otworzyłam drzwi do pierwszego pokoju, kiwając głową do młodego bruneta. Podałam mu jego porcję leków i uśmiechnęłam się uprzejmie, wychodząc. Wzięłam głęboki wdech, przekręcając klucz w drzwiach od pokoju Justina i weszłam do środka, upuszczając swoją tacę.
-O mój Boże, Justin – krzyknęłam przerażona, podbiegając do chłopaka i uklęknęłam przed nim, kładąc jego głowę na swoich kolanach. Co tu do cholery się stało? Dlaczego on leży nieprzytomny na podłodze? Naprawdę się przeraziłam. – Justin, proszę, odezwij się, proszę powiedz coś, POMOCY! – krzyknęłam, sunąc palcami po jego policzku i zagryzłam mocno dolną wargę, patrząc na jego łóżko.
Tabletki.. Tabletki z magazynu. Musiał je wziąć, gdy zostaliśmy zatrzaśnięci w środku na kilka godzin. Jaka ja jestem głupia, matko. Naprawdę myślałam, że był tam przez przypadek. Pokręciłam swoją głową, patrząc na pielęgniarzy, który przybiegli do pokoju Justina i gdy przejęli go ode mnie podniosłam się z ziemi, oblizując powoli swoje usta.
-Musiał przedawkować leki – szepnęłam, podając im buteleczkę tabletek, które wziął i objęłam się swoimi ramionami, szybciej oddychając.
Czy on chciał popełnić samobójstwo? Czy on naprawdę chciał się zabić? Ale przecież to Justin. Znam go lepiej niż ktokolwiek, on nigdy by tego nie zrobił. Mimo wszystko to najsilniejsza osoba jaką poznałam. Nie popełniłby samobójstwa tylko dlatego, że jest tutaj zamknięty. Przecież już tyle razy stąd wyszedł dzięki swoim metodom, więc to na pewno był przypadek. Nie chciał na pewno przedawkować leków, no błagam.. To Justin Bieber. Największy idiota na świecie, którego nienawidzę z całego serca, ale jednak. Musi być jakieś wytłumaczenie.
Ruszyłam za pielęgniarzami, którzy zaprowadzili go do specjalnej sali i podłączyli do różnych urządzeń. Stanęłam na korytarzu i założyłam ręce na piersi, czekając na jakieś wiadomości od lekarza, który był w środku.
-Co z nim? – spytałam od razu, gdy mężczyzna w średnim wieku wyszedł z pokoju.
-Jest wszystko w porządku, na szczęście w samą porę zauważyłaś, że przedawkował leki i z powodzeniem oczyściliśmy go z toksyn, nie ma co się martwić, jego wątroba musi się teraz zregenerować – uśmiechnął się do mnie lekko, pocierając moje ramię. – I uprzedzając twoje pytanie, tak, możesz do niego wejść – dodał, kiwając głową.
Uśmiechnęłam się w podzięce i pchnęłam ciężkie drzwi, wchodząc do środka. Usiadłam obok niego, patrząc na jego twarz i złapałam go delikatnie za rękę. Przekrzywiłam głowę na bok i westchnęłam cicho, oblizując usta. Miał przymknięte oczy, a jego długie rzęsy idealnie rzucały cień na lekko różowe policzki. Spojrzałam na jego nos i mimowolnie zachichotałam. Nigdy go nie lubił i zawsze na niego narzekał. Mój wzrok utkwił na jego pełnych wargach i przymknęłam na chwilę swoje powieki, uspokajając się. Maya, to nie czas na takie myśli. Pokręciłam szybko głową, zagryzając wnętrze policzka i przesunęłam palcem po jego dolnej wardze.
-Mogę? – usłyszałam cichy głos. Odwróciłam od razu swoją głowę w tym kierunku i spojrzałam na Jack’a.
-Jasne, chodź – mruknęłam, odsuwając się od Justina i usiadłam wygodniej na krześle, oblizując swoje usta.
-Co się stało? – spytał chłopak, podchodząc do łóżka i poprawił kaptur swojej bluzy, patrząc na bezwładne ciało Biebera.
-Mówią, że przedawkował leki, chociaż nie sądzę, by to była prawda. Będąc tu poznałam go trochę i naprawdę nie wygląda na takiego, który by chciał się zabić – wzruszyłam ramionami spoglądając na chłopaka i zmierzyłam go wzrokiem, zatrzymując swój wzrok na jego kieszeniach od bluzy. Wystawał z nich jakiś papier. Nie wiem co to mogło być.
-Mogę z nim zostać na chwilę sam? – szepnął chłopak patrząc na mnie
-Jasne – uśmiechnęłam się lekko, podnosząc się z miejsca i ostatni raz spojrzałam na Justina, wychodząc z sali.


Justin’s POV

Ból. To jedyne co poczułem. Cholerny ból głowy. Rozsadzało mi ją od środka. Dosłownie. Otworzyłem powoli swoje oczy, rozglądając się dookoła i zmarszczyłem brwi. Gdzie ja byłem? To na pewno nie był mój pokój. Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem kilka urządzeń przypiętych do mojego ciała. Co do kurwy? Jakieś eksperymenty na mnie robią? Jestem królikiem doświadczalnym? Zaśmiałem się cicho na tę myśl i oblizałem swoje usta.
Wsunąłem dłoń pod poduszkę chcąc ją poprawić, bo było mi niewygodnie, a spod niej wysunęła się mała, biała koperta. Pewnie jakieś liściki miłosne, bym jak najszybciej wracał do zdrowia. Wywróciłem oczami, otwierając ją i westchnąłem cicho, odczytując jej zawartość. Wciągnąłem gwałtownie powietrze do ust, przesuwając dłońmi po twarzy. Nie wiem co to ma być, ale już mnie to nie śmieszy. Ktoś wie o Rose..

‘’Nadal się nie nauczyłeś, że nie warto ufać ludziom, a szczególnie tym, których myślisz, że znasz?
Przypomnij sobie swoją przeszłość, Justin.
Jak cię zranili.
Jak o n a cię zraniła.’’

-PRZYJACIEL


*
Postanowiłam zadedykować ten rozdział najcudowniejszej na świecie Oliwce. Kochamy Cię i wszystkiego najlepszego!!!

6 komentarzy:

  1. jest świetny, czekam na następny! @carnalmente

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTY ROZDZIAŁ

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ten przyjaciel lepiej nie leci sb w kulki-.- maya sie martwila o niego?!!?!?! 1000000/10 kocham mocniej! /najwieksza fanka #1

    OdpowiedzUsuń
  4. No rozkreca się ten przyjaciel *^O^*

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowne <3 ! ( ps. takie krótkie , chce się coraz więcej i więcej xddd )

    OdpowiedzUsuń