Maya’s POV
Następnego dnia przyszłam do Justina, sprawdzić jak się
czuję. Nie osądzajcie mnie źle, nie obchodzi mnie on, ale muszę utrzymywać
pozory, że tak jednak jest. Usiadłam powoli na krzesełku i uśmiechnęłam się
lekko do niego, chowając kosmyki włosów za ucho.
-Jak się czujesz? – spytałam po chwili, patrząc na jego
spokojną twarz.
-Mógłbym już stąd wyjść, naprawdę, mam dosyć leżenia, nie
mogę nawet poćwiczyć – skrzywił się, kręcąc głową.
-Dzisiaj chyba powinieneś już wrócić do swojego pokoju, bo
wyniki są w normie – wzruszyłam ramionami, oblizując usta i spojrzałam na jego
ręce, marszcząc brwi. – Co to jest? – wskazałam palcem na kartkę, którą ściskał
w dłoni.
-Znowu dostałem ten list, ale ten jest jeszcze gorszy, bo
ktoś wie o mojej przeszłości – warknął, wywracając oczami. – Mam ochotę zabić
tego kogoś gołymi rękami – dodał po chwili, chowając kopertę pod kołdrę.
Znowu dostał ten list.. Myślałam, że na tym jednym się
skończy. Mam podejrzenia, że to Jack i muszę się tego dowiedzieć, bo zagraża mi
coraz bardziej.
-Ale no.. – zająkałam się cicho, zagryzając nerwowo dolną
wargę. – Chyba każdy stąd wie, że zabiłeś niejedną osobę..
Zaśmiał się cicho, przesuwając dłonią po swojej twarzy, a ja
odpłynęłam, wsłuchując się w piękną melodię, która na chwilę otuliła moje uszy.
Ten śmiech zawsze wychodził z jego ust przy mojej obecności. Ten śmiech, który
mnie zawsze uspokajał. Ten śmiech, za który to ja mogłabym zabić. Ten śmiech,
za którym czasami tak cholernie tęskniłam.
-Skarbie – mruknął cicho, uśmiechając się, będąc wyraźnie
rozbawiony. – Miałem na myśli bardziej prywatne sytuacje z mojego życia, a to, że
zabijam ludzi, to prawdopodobnie wie połowa świata – ponownie się zaśmiał,
podnosząc się bardziej na łóżku, tak, że nasze twarze były na tej samej
wysokości.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i westchnęłam cicho,
przymykając na chwilę swoje powieki. Gdyby wiedział, że ja to Rose, to nie
rozmawiałby ze mną tak spokojnie, więc jeszcze mam czas, by to wszystko zastopować.
-Dobra, ja muszę wracać do pracy, potem do ciebie wpadnę i
już chyba będziesz mógł stąd wyjść – uśmiechnęłam się lekko, podnosząc się z
miejsca, ale Justin złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie.
-Musisz się ładnie pożegnać – wymruczał do mojego ucha i
przycisnął delikatnie swoje usta do moich, całując je przez chwilę.
Nie..
Nie rób tego, Maya i się odsuń.
Ale..
Odsuń się.
Walczyłam sama ze sobą, nie wiedząc co zrobić, a moje usta już
dawno wybrały odpowiedź i zaczęły go czule całować. Nasze wargi poruszały się w idealnym tempie, a Justin położył swoją dłoń na moim policzku, bojąc się jakbym miała się od niego odsunąć.
Trwaliśmy tak chwilę w pocałunku, gdy to on się odsunął i
uśmiechnął się złośliwie.
-No, teraz możesz iść – szepnął, puszczając moją dłoń i
puścił mi oczko, układając głowę wygodnie na poduszce.
-Cześć, Justin – wymamrotałam kompletnie zagubiona, wiedząc,
że jestem cała czerwona. Odwróciłam się i wyszłam z jego sali, kierując się do
miejsca, w którym prawdopodobnie znajdował się Jack.
Nienawidzę się.
Ale cholera, jak on całuje..
*
-Musimy porozmawiać, Jack, teraz – mruknęłam chłodno, łapiąc
go za nadgarstek i wyciągnęłam na tył budynku, zaciskając swoją szczękę.
-Co się stało? – westchnął, wywracając oczami i oblizał
swoje usta.
-Przeszkadzasz mi w czymś bardzo ważnym i wybacz, ale muszę
cię zabić – mruknęłam, nie owijając w bawełnę i wyciągnęłam ze swojej tylnej
kieszeni nóż, patrząc na niego.
Ten tylko prychnął i zaśmiał się sucho, powodując we mnie
jeszcze większe zdenerwowanie.
-Rose, proszę, proszę, jak miło, że spotykamy się po tylu
latach – uśmiechnął się złośliwie, zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Od zawsze wiedziałam, że nie jesteś taki głupi, by jak
Justin uwierzyć w moją śmierć. Ale jednak, on nie może się dowiedzieć, bo przyjechałam
się zemścić, a ty swoimi durnymi liścikami możesz mi to wszystko zepsuć –
warknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.
-Chcę mu tylko pokazać, że tak naprawdę nigdy go nie
kochałaś i nie powinien się tak przez ciebie wtedy staczać – warknął, kręcąc
głową. – Nie utrzymywaliśmy zbytnio kontaktu, ale wiem od Chrisa i reszty, że
po twojej rzekomej śmierci, totalnie się załamał i to przez ciebie wylądował
tam, gdzie wylądował. Wiem, że mogłaś być na niego zła za to, że cię zostawił,
ale do cholery on cię kochał jak wariat – krzyknął, zaczynając szybciej oddychać.
– Życie by za ciebie oddał, a ty mu zrobiłaś takie gówno.
-Mogłam być zła? – warknęłam, kręcąc głową i prychnęłam
śmiechem, nie wierząc w jego słowa. – Zostawił mnie, kiedy go najbardziej
potrzebowałam, był jedyną osobą jaką miałam i którą kochałam ponad wszystko.
Był dla mnie całym życiem, a on po prostu spierdolił, kiedy mieliśmy zacząć od
nowa. Nigdy mu tego nie wybaczę i musi za to cierpieć, tak jak ja cierpiałam
przez niego.
-Wiesz co? – spytał, nie dając mi czasu na odpowiedź. – Nie zasługiwałaś
na niego, nie zasługiwałaś na jego miłość i na wszystko co dla ciebie zrobił,
jesteś zwykłą dziwką.
I wraz z wypowiedzeniem tych słów, wbiłam mu nóż w brzuch,
powtarzając czynność kilka, a może nawet kilkanaście razy. Nie miałam żadnych
wyrzutów sumienia, gdy z jego ciała wypłynęła ogromna ilość krwi, a chłopak
niemal od razu przestał oddychać. Upuściłam narzędzie zbrodni na ziemię, a sama
upadłam na kolana, chowając twarz w dłonie i zaczęłam cicho płakać. Sama nie
wiem dlaczego, ale jego słowa strasznie mnie zabolały, wbiły w moje serce
kilkaset małych igiełek, raniąc je niesamowicie. Pociągnęłam nosem, spoglądając
na bezwładne zwłoki i pokręciłam swoją głową. Rozchyliłam swoje usta, szybko
oddychając i przełknęłam ślinę, obserwując coraz większą kałużę krwi.
To on nie zasługiwał na mnie.
Justin's POV
Po
powrocie do swojego pokoju w końcu mogłem poczuć się lepiej.
Skłamałbym mówiąc, że nie podobało mi się to, gdy codziennie
odwiedzała mnie Maya, która opiekowała się mną, ale nie
chciałbym leżeć tam dłużej.
Postanowiłem
spędzić dzisiejszy wieczór poza tym miejscem. Z rozmowy,
prowadzonej przez dwie pielęgniarki, dowiedziałem się o imprezie
tegorocznej, otwartej dla całego miasta. Domyślam się, że będzie
tam naprawdę sporo ludzi, ale potrzebuję czegoś takiego, co
pozwolili mi odetchnąć. Myślę, że to dobra okazja do tego. Ta
impreza jest podobna do balu karnawałowego, potrzebna jest mi maska,
ale to nie problem.
Kiedy
już udało mi się dotrzeć do wyznaczonego miejsca odetchnąłem
pod nosem patrząc na budynek i uśmiechnąłem się, czując znajome
mi zapachy. Skrzywiłem się widząc pełno ludzi klejących się do
siebie. Dlatego po kilku minutach, gdy w końcu mogłem dostać się
do środka od razu skierowałem się do małego baru, gdzie były
różnego rodzaju napoje i alkohole. Zamówiłem jednego, ale mocnego
drinka i upiłem łyk rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważając
pewną dziewczynę stojącą po drugiej stronie w obcisłej sukience
poprawiłem maskę znajdującą się na moich oczach i ruszyłem w
jej stronę z uśmiechem na ustach. Wyglądała bardzo seksownie, co
bardzo mi się spodobało. Jestem mężczyzną i mam swoje potrzeby,
nie osądzajcie mnie.
-Hej. Jesteś tu sama? -
odparłem, stając twarzą w twarz z wspomnianą dziewczyną i uśmiechnąłem się, gdy skinęła głową – Wyglądasz
naprawdę dobrze w tej sukience, nawet jeśli masz maskę na twarzy.
- dodałem i zaśmiałem się, co dziewczyna odwzajemniła. Boże,
nie wiem co się ze mną dzieje, ale jej śmiech jest tak cholernie
przyjemnym dźwiękiem. Czuję jakbym już wcześniej go słyszał,
ale jestem pewny, że chcę więcej.
*
z dedykacją dla karolinki,love cb<3
*
z dedykacją dla karolinki,love cb<3
super rozdział, super blog, wgl cudownie wszystko!
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie :) http://dream-love-jbff.blogspot.com/
super super super super super super, jeszcze raz super / psychofanka#1
OdpowiedzUsuńja ni wiem????? To jest moje zycie #proud jestem / queen
OdpowiedzUsuńto ff rujnuje mi zycie KURWA
OdpowiedzUsuńo kurwa, uwielbiam @carnalmente
OdpowiedzUsuńChujowe opowiadanie, chujowy szablon wgl nie rozumiem jacy ludzie czytają to ścierwo.....żartuje laska!!!!Kocham twoje opowiadanie♥Te teksty Jusa czasami mnie rozwalają...W sumie to dobrze, że Maya zabiła Jacka, od początku go nie lubiłam, a do tego wciskał się w nie swoje sprawy ;/Jedyne co było chujowe to Jack xd Wpadaj do mnie laska ;)
OdpowiedzUsuńhttp://the-perfect-crime-fanfiction.blogspot.com/
Świetne!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ! Ciekawe kiedy Justin się dowie że Rose to Maya wtedy będzie się działo. Zapraszam do mnie http://what-do-you-mean-baby.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJejkuu ja juz chce zeby cos sie zaczelo miedzy nimi dziac i zeby Justin odkryl prawde. No i ciekawe jak kiedys miedzy nimi bylo na prawde.
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńsuper blog! nie mogę się doczekać dalszej akcji <3 - K.
OdpowiedzUsuńWOW! Robi się ciekawie! Już nie mogę się doczekać tego co się stanie dalej :)
OdpowiedzUsuńZastanawialiście się kiedyś nad swoją przyszłością?
OdpowiedzUsuńCzy rozmyślaliście o tym, kim będziecie?
Jak potoczą się wasze losy?
Ja od dzieciństwa miałam wszystko zaplanowane.
Miałam dorosnąć, skończyć liceum, iść na studia.
Chciałam zostać lekarzem.
To było moje największe marzenie, pomagać innym.
Zawsze byłam miła, pomocna,
dlatego tak bardzo nie mogę znieść myśli,
że ja tej przyszłości nie będę mieć.
Właściwie to nie będę mieć żadnej...
Zapraszam Cię na moje nowe ff z Justinem.
http://where-are-u-now-that-i-need-you.blogspot.com/2015/10/prolog.html?showComment=1445032153799#c938477436286371001
Super blog! <3 ja dopiero zaczynam, ale zapraszam także http://youaremypolishgirl.blogspot.com/na mój x :) pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJEJU UWIELBIAM TO ! na nowy dział już ponad tydzień czekam... xddd
OdpowiedzUsuń