piątek, 9 października 2015

Rozdział 11

Maya’s POV

Następnego dnia przyszłam do Justina, sprawdzić jak się czuję. Nie osądzajcie mnie źle, nie obchodzi mnie on, ale muszę utrzymywać pozory, że tak jednak jest. Usiadłam powoli na krzesełku i uśmiechnęłam się lekko do niego, chowając kosmyki włosów za ucho.
-Jak się czujesz? – spytałam po chwili, patrząc na jego spokojną twarz.
-Mógłbym już stąd wyjść, naprawdę, mam dosyć leżenia, nie mogę nawet poćwiczyć – skrzywił się, kręcąc głową.
-Dzisiaj chyba powinieneś już wrócić do swojego pokoju, bo wyniki są w normie – wzruszyłam ramionami, oblizując usta i spojrzałam na jego ręce, marszcząc brwi. – Co to jest? – wskazałam palcem na kartkę, którą ściskał w dłoni.
-Znowu dostałem ten list, ale ten jest jeszcze gorszy, bo ktoś wie o mojej przeszłości – warknął, wywracając oczami. – Mam ochotę zabić tego kogoś gołymi rękami – dodał po chwili, chowając kopertę pod kołdrę.
Znowu dostał ten list.. Myślałam, że na tym jednym się skończy. Mam podejrzenia, że to Jack i muszę się tego dowiedzieć, bo zagraża mi coraz bardziej.
-Ale no.. – zająkałam się cicho, zagryzając nerwowo dolną wargę. – Chyba każdy stąd wie, że zabiłeś niejedną osobę..
Zaśmiał się cicho, przesuwając dłonią po swojej twarzy, a ja odpłynęłam, wsłuchując się w piękną melodię, która na chwilę otuliła moje uszy. Ten śmiech zawsze wychodził z jego ust przy mojej obecności. Ten śmiech, który mnie zawsze uspokajał. Ten śmiech, za który to ja mogłabym zabić. Ten śmiech, za którym czasami tak cholernie tęskniłam.
-Skarbie – mruknął cicho, uśmiechając się, będąc wyraźnie rozbawiony. – Miałem na myśli bardziej prywatne sytuacje z mojego życia, a to, że zabijam ludzi, to prawdopodobnie wie połowa świata – ponownie się zaśmiał, podnosząc się bardziej na łóżku, tak, że nasze twarze były na tej samej wysokości.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i westchnęłam cicho, przymykając na chwilę swoje powieki. Gdyby wiedział, że ja to Rose, to nie rozmawiałby ze mną tak spokojnie, więc jeszcze mam czas, by to wszystko zastopować.
-Dobra, ja muszę wracać do pracy, potem do ciebie wpadnę i już chyba będziesz mógł stąd wyjść – uśmiechnęłam się lekko, podnosząc się z miejsca, ale Justin złapał moją rękę i przyciągnął mnie do siebie.
-Musisz się ładnie pożegnać – wymruczał do mojego ucha i przycisnął delikatnie swoje usta do moich, całując je przez chwilę.
Nie..
Nie rób tego, Maya i się odsuń.
Ale..
Odsuń się.
Walczyłam sama ze sobą, nie wiedząc co zrobić, a moje usta już dawno wybrały odpowiedź i zaczęły go czule całować. Nasze wargi poruszały się w idealnym tempie, a Justin położył swoją dłoń na moim policzku, bojąc się jakbym miała się od niego odsunąć. 
Trwaliśmy tak chwilę w pocałunku, gdy to on się odsunął i uśmiechnął się złośliwie.
-No, teraz możesz iść – szepnął, puszczając moją dłoń i puścił mi oczko, układając głowę wygodnie na poduszce.
-Cześć, Justin – wymamrotałam kompletnie zagubiona, wiedząc, że jestem cała czerwona. Odwróciłam się i wyszłam z jego sali, kierując się do miejsca, w którym prawdopodobnie znajdował się Jack.
Nienawidzę się.
Ale cholera, jak on całuje..

*

-Musimy porozmawiać, Jack, teraz – mruknęłam chłodno, łapiąc go za nadgarstek i wyciągnęłam na tył budynku, zaciskając swoją szczękę.
-Co się stało? – westchnął, wywracając oczami i oblizał swoje usta.
-Przeszkadzasz mi w czymś bardzo ważnym i wybacz, ale muszę cię zabić – mruknęłam, nie owijając w bawełnę i wyciągnęłam ze swojej tylnej kieszeni nóż, patrząc na niego.
Ten tylko prychnął i zaśmiał się sucho, powodując we mnie jeszcze większe zdenerwowanie.
-Rose, proszę, proszę, jak miło, że spotykamy się po tylu latach – uśmiechnął się złośliwie, zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Od zawsze wiedziałam, że nie jesteś taki głupi, by jak Justin uwierzyć w moją śmierć. Ale jednak, on nie może się dowiedzieć, bo przyjechałam się zemścić, a ty swoimi durnymi liścikami możesz mi to wszystko zepsuć – warknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.
-Chcę mu tylko pokazać, że tak naprawdę nigdy go nie kochałaś i nie powinien się tak przez ciebie wtedy staczać – warknął, kręcąc głową. – Nie utrzymywaliśmy zbytnio kontaktu, ale wiem od Chrisa i reszty, że po twojej rzekomej śmierci, totalnie się załamał i to przez ciebie wylądował tam, gdzie wylądował. Wiem, że mogłaś być na niego zła za to, że cię zostawił, ale do cholery on cię kochał jak wariat – krzyknął, zaczynając szybciej oddychać. – Życie by za ciebie oddał, a ty mu zrobiłaś takie gówno.
-Mogłam być zła? – warknęłam, kręcąc głową i prychnęłam śmiechem, nie wierząc w jego słowa. – Zostawił mnie, kiedy go najbardziej potrzebowałam, był jedyną osobą jaką miałam i którą kochałam ponad wszystko. Był dla mnie całym życiem, a on po prostu spierdolił, kiedy mieliśmy zacząć od nowa. Nigdy mu tego nie wybaczę i musi za to cierpieć, tak jak ja cierpiałam przez niego.
-Wiesz co? – spytał, nie dając mi czasu na odpowiedź. – Nie zasługiwałaś na niego, nie zasługiwałaś na jego miłość i na wszystko co dla ciebie zrobił, jesteś zwykłą dziwką.
I wraz z wypowiedzeniem tych słów, wbiłam mu nóż w brzuch, powtarzając czynność kilka, a może nawet kilkanaście razy. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, gdy z jego ciała wypłynęła ogromna ilość krwi, a chłopak niemal od razu przestał oddychać. Upuściłam narzędzie zbrodni na ziemię, a sama upadłam na kolana, chowając twarz w dłonie i zaczęłam cicho płakać. Sama nie wiem dlaczego, ale jego słowa strasznie mnie zabolały, wbiły w moje serce kilkaset małych igiełek, raniąc je niesamowicie. Pociągnęłam nosem, spoglądając na bezwładne zwłoki i pokręciłam swoją głową. Rozchyliłam swoje usta, szybko oddychając i przełknęłam ślinę, obserwując coraz większą kałużę krwi.
To on nie zasługiwał na mnie.

Justin's POV
  
Po powrocie do swojego pokoju w końcu mogłem poczuć się lepiej. Skłamałbym mówiąc, że nie podobało mi się to, gdy codziennie odwiedzała mnie Maya, która opiekowała się mną, ale nie chciałbym leżeć tam dłużej.
Postanowiłem spędzić dzisiejszy wieczór poza tym miejscem. Z rozmowy, prowadzonej przez dwie pielęgniarki, dowiedziałem się o imprezie tegorocznej, otwartej dla całego miasta. Domyślam się, że będzie tam naprawdę sporo ludzi, ale potrzebuję czegoś takiego, co pozwolili mi odetchnąć. Myślę, że to dobra okazja do tego. Ta impreza jest podobna do balu karnawałowego, potrzebna jest mi maska, ale to nie problem.
Kiedy już udało mi się dotrzeć do wyznaczonego miejsca odetchnąłem pod nosem patrząc na budynek i uśmiechnąłem się, czując znajome mi zapachy. Skrzywiłem się widząc pełno ludzi klejących się do siebie. Dlatego po kilku minutach, gdy w końcu mogłem dostać się do środka od razu skierowałem się do małego baru, gdzie były różnego rodzaju napoje i alkohole. Zamówiłem jednego, ale mocnego drinka i upiłem łyk rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważając pewną dziewczynę stojącą po drugiej stronie w obcisłej sukience poprawiłem maskę znajdującą się na moich oczach i ruszyłem w jej stronę z uśmiechem na ustach. Wyglądała bardzo seksownie, co bardzo mi się spodobało. Jestem mężczyzną i mam swoje potrzeby, nie osądzajcie mnie.
-Hej. Jesteś tu sama? - odparłem, stając twarzą w twarz z wspomnianą dziewczyną i uśmiechnąłem się, gdy skinęła głową – Wyglądasz naprawdę dobrze w tej sukience, nawet jeśli masz maskę na twarzy. - dodałem i zaśmiałem się, co dziewczyna odwzajemniła. Boże, nie wiem co się ze mną dzieje, ale jej śmiech jest tak cholernie przyjemnym dźwiękiem. Czuję jakbym już wcześniej go słyszał, ale jestem pewny, że chcę więcej.
 *
z dedykacją dla karolinki,love cb<3

15 komentarzy:

  1. super rozdział, super blog, wgl cudownie wszystko!
    zapraszam również do siebie :) http://dream-love-jbff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. super super super super super super, jeszcze raz super / psychofanka#1

    OdpowiedzUsuń
  3. ja ni wiem????? To jest moje zycie #proud jestem / queen

    OdpowiedzUsuń
  4. to ff rujnuje mi zycie KURWA

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurwa, uwielbiam @carnalmente

    OdpowiedzUsuń
  6. Chujowe opowiadanie, chujowy szablon wgl nie rozumiem jacy ludzie czytają to ścierwo.....żartuje laska!!!!Kocham twoje opowiadanie♥Te teksty Jusa czasami mnie rozwalają...W sumie to dobrze, że Maya zabiła Jacka, od początku go nie lubiłam, a do tego wciskał się w nie swoje sprawy ;/Jedyne co było chujowe to Jack xd Wpadaj do mnie laska ;)
    http://the-perfect-crime-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ! Ciekawe kiedy Justin się dowie że Rose to Maya wtedy będzie się działo. Zapraszam do mnie http://what-do-you-mean-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejkuu ja juz chce zeby cos sie zaczelo miedzy nimi dziac i zeby Justin odkryl prawde. No i ciekawe jak kiedys miedzy nimi bylo na prawde.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  10. super blog! nie mogę się doczekać dalszej akcji <3 - K.

    OdpowiedzUsuń
  11. WOW! Robi się ciekawie! Już nie mogę się doczekać tego co się stanie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanawialiście się kiedyś nad swoją przyszłością?
    Czy rozmyślaliście o tym, kim będziecie?
    Jak potoczą się wasze losy?
    Ja od dzieciństwa miałam wszystko zaplanowane.
    Miałam dorosnąć, skończyć liceum, iść na studia.
    Chciałam zostać lekarzem.
    To było moje największe marzenie, pomagać innym.
    Zawsze byłam miła, pomocna,
    dlatego tak bardzo nie mogę znieść myśli,
    że ja tej przyszłości nie będę mieć.
    Właściwie to nie będę mieć żadnej...

    Zapraszam Cię na moje nowe ff z Justinem.
    http://where-are-u-now-that-i-need-you.blogspot.com/2015/10/prolog.html?showComment=1445032153799#c938477436286371001

    OdpowiedzUsuń
  13. Super blog! <3 ja dopiero zaczynam, ale zapraszam także http://youaremypolishgirl.blogspot.com/na mój x :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. JEJU UWIELBIAM TO ! na nowy dział już ponad tydzień czekam... xddd

    OdpowiedzUsuń