piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 6

Justin’s POV

Kurwa, zawsze musi mi we wszystkim przeszkodzić. Najpierw to zabójstwo, teraz to. Ta dziewczyna ciągle pojawia się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Już mnie to zaczyna wkurwiać. Najchętniej to bym ją już zabił i byłby spokój. Nikt mnie tak dawno nie denerwował jak ona, przysięgam.
-Spokojnie, Justin, jeszcze trochę i się jej pozbędziemy, raz na zawsze.
Skinąłem głową i podniosłem się z ciała pielęgniarki, która, jak zauważyłem, mocno się zarumieniła na co wywróciłem oczami, poprawiając swoje ubrania i podszedłem bliżej Mayi.
-Czego chcesz? Nie widzisz, że jestem trochę zajęty? – warknąłem, unosząc brwi i oblizałem usta, uważnie na nią patrząc.
-Przepraszam, chciałam tylko zapytać, czy coś.. – zająkała się, kręcąc głową i machnęła lekceważącą ręką, cofając się. – Przepraszam – mruknęła zdezorientowana i wyszła z mojego pokoju, kierując się na dół.
O co jej chodzi? Najpierw jest wyszczekana i mówi, co jej ślina na język przyniesie, a teraz się tak łatwo poddaje? Nie rozumiem już jej. Dziewczyny są tak popierdolone, że to aż boli. A może jest zazdrosna? Ale o co? O mnie? Aż tak bardzo jej się podobam, że chce mnie mieć tylko dla siebie? Uśmiechnąłem się pod nosem na tę myśl i podszedłem do drzwi, zamykając je, po czym wróciłem do swojego łóżka, ponownie zawisając nad pielęgniarką, którą zacząłem namiętnie całować.


Maya’s POV

Zazdrość. Tak, to jest to, co teraz czułam. I nie obchodzi mnie teraz to, że miałam być na niego zdenerwowana i miałam szukać zemsty. Ja najzwyczajniej w świecie jestem zazdrosna. Nie powinnam tego czuć, ale jednak. To jest silniejsze ode mnie. Za dużo dobrych chwil i wspomnień, bym ot tak o tym wszystkim zapomniała. Możliwe, że wychodzę teraz na hipokrytkę, bo raz mówię, że go nienawidzę, a raz jestem o niego zazdrosna. Ale gdybyście tylko wiedzieli..
Podciągnęłam rękaw swojej bluzy i spojrzałam na lewą rękę, na której widniała złota, delikatna bransoletka.

*flashback*
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy sięgnął do szuflady po małe pudełeczko i zagryzłam dolną wargę, chichocząc.
-Nie podglądaj – usłyszałam jego głos, a na swoich ustach poczułam jego miękkie wargi. – Zamknij oczy, kochanie – szepnął, a przez moje ciało przeszedł dreszcz, który zawsze mi towarzyszył w jego obecności.
-Dobrze, nie będę – pisnęłam, przymykając posłusznie swoje powieki i westchnęłam cicho, denerwując się.
Poczułam jak delikatnie chwyta moją dłoń i otwiera pudełeczko. Podskoczyłam w miejscu, gdy zimny przedmiot spotkał się z moją ręką. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co to może być. Nóż?
-Możesz otworzyć oczy, księżniczko – mruknął, oblizując usta.
Wykonałam jego polecenia i rozchyliłam swoje wargi, patrząc na piękną, złotą bransoletkę, widniejącą na moim nadgarstku. Była prześliczna. Małe kółeczka przeplatały się z diamencikami. Nigdy nie widziałam takiej ślicznej biżuterii, a co za tym idzie, nikt mi czegoś takiego nie wręczył. Spojrzałam na chłopaka przed sobą, a w moich oczach pojawiły się łzy. On mnie naprawdę uszczęśliwia. Zakochałam się w nim po uszy, a dzięki takim małym gestom widzę, że jemu też na mnie zależy. Takiego chłopaka szukałam. Czułego, opiekuńczego, kochanego. Wiem, że obroni mnie przed wszystkim i nie pozwoli na to, by stała mi się krzywda. Dzięki niemu jestem naprawdę szczęśliwa i chcę by ta chwila trwała wieki.
Rzuciłam się mu na szyję i mocno w niego wtuliłam, zaciągając się jego cudownym zapachem. Był mój, a ja jego. Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam, gdy szatyn owinął ręce wokół mojej drobnej talii, dając mi poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo pragnęłam. Nigdy nie czułam się lepiej.
-Zależy mi na tobie, księżniczko, bardzo, cholernie mocno mi na tobie zależy – wyszeptał mi do ucha, całując delikatnie miejsce za nim. – Jesteś wszystkim co mam i co chcę.
-Mi na tobie też, Justin – szepnęłam, uśmiechając się szeroko, a po moich policzkach spłynęły w dół łzy szczęścia. – Mi na tobie też.. – wymamrotałam cicho, gdy chłopak przycisnął mocno swoje usta do moich i położyła mnie na łóżku, umiejscawiając się między moimi nogami.
*the end of flashback*

Zaśmiałam się cicho na wspomnienie i wytarłam łzy, które na przekór leciały po mojej twarzy. Przyszłam tu tylko po zemstę, ale nie wiedziałam, że to będzie tak cholernie trudne. Kochałam go. Byłam w nim kurewsko zakochana i wiązałam z nim swoją przyszłość. Chciałam z nim spędzić resztę swojego życia, zacząć nowy rozdział, ale najwidoczniej on nie chciał tego samego. I mnie zostawił.. Wiecie co się stało, więc nie będę o tym znowu opowiadać. Nie wiem czemu mnie to zabolało, jak zobaczyłam go z tą pielęgniarką. Może przez wspomnienia, które najchętniej bym wymazała ze swojej pamięci.
Przetarłam swoje policzki i podniosłam się z krzesełka, pociągając rękaw. Nie wiem, czemu po tylu latach ciągle noszę tą bransoletkę. Pewnie z sentymentu.
Podeszłam do blatu, nalewając do czajnika wody i ustawiłam go na kuchence, włączając ostrożnie gaz. Wrzuciłam do kubka saszetkę herbaty i westchnęłam ciężko, opierając swoją głowę o szafki. Nie mam pojęcia jak to będzie.
-Maya, weź się w garść, nie pamiętasz jak cię potem zranił? – odezwał się głos, którego, o dziwo, dawno nie słyszałam.
-Wiem, ale nie jestem taka jak on i mam uczucia – szepnęłam, czując, że jakbym powiedziała to głośniej, mój głos by się załamał.
-Jesteś tu tylko i wyłącznie dla zemsty, zapomnij o nim, jako o swoim ex chłopaku i skup się na swojej misji.

-Postaram się – westchnęłam ciężko i skinęłam głową, oblizując powoli swoje usta. 

wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 5

Justin's POV

Co ona tutaj robi? Jak mam się teraz wytłumaczyć? Cholera, na pewno powie wszystko w ośrodku. Myśl Justin, przecież to nie jest takie trudne. Spojrzałem jej w oczy, oblizując powoli swoje wargi i pokręciłem głową.
-Posłuchaj, Maya - zacząłem rozglądając się, by sprawdzić czy nikogo nie ma w pobliżu i złapałem za jej ramię, lekko je ściskając - Jeśli komukolwiek powiesz co widziałaś, źle się to dla Ciebie skończy, uwierz mi.
-Zabiłeś człowieka i myślisz, że nikomu o tym nie powiem, bo mnie straszysz? Nie boję się Ciebie, Justin. - wyszeptała pewnie, patrząc mi w oczy i zaśmiała się pod nosem.
Denerwuje mnie to jaką odważną zgrywa. W sumie, gdybym zabił ją teraz, nikomu by nic nie powiedziała i dodatkowo, nie wkurwiałaby mnie więcej, ale wolę, żeby jej śmierć była bardziej... wyjątkowa, jeśli wiecie o co mi chodzi. Muszę przyznać, że Maya jest naprawdę piękna, ale myślę, że jest tak samo głupia jak inne dziewczyny, które do tej pory poznałem, wszystkie są takie same. Po tym, co działo się w moim domu w dzieciństwie stwierdziłem, że miłość nie jest dla mnie. Kłótnie moich rodziców źle na mnie wpłynęły, jak najszybciej chciałem się stamtąd wyrwać i na szczęście udało mi się. Mój ojciec odszedł od nas i nawet nie wiem czy żyje, prawdopodobnie nie, a moja matka i siostra... sami wiecie co się z nimi stało.
-Zrobisz jak chcesz, ale pamiętaj, że Cię ostrzegałem. - odezwałem się po chwili puszczając jej ramię - Nie żartuje i powinnaś zacząć się bać, po tym co zobaczyłaś, kochanie. - parsknąłem, odsuwając się od dziewczyny i posyłając jej ostatnie spojrzenie, ruszyłem w stronę ośrodka, nie odwracając się w jej stronę.

Maya's POV

Kochanie? Co on sobie kurwa myśli? Pokręciłam głową i czując zimne powietrze, poprawiłam swoją bluzę, by było mi cieplej i ruszyłam w stronę ośrodka, obserwując Justina. Mam mętlik w głowie, czemu on zabił tego człowieka? Czy powinnam wszystko powiedzieć w ośrodku? Sama nie wiem, nadal się go nie boję, ale chciałabym, żeby ukarano go za to, co zrobił. Z drugiej strony, wolę żyć z nim w pewnego rodzaju zgodzie, muszę pamiętać, czemu się tutaj pojawiłam. Zemsta.

*flashback*
Siedziałam na jednej z ławek na lotnisku, czekając na Justina. Byłam bardzo podekscytowana, lot do Francji brzmi całkiem dobrze. Muszę uciec z tego miejsca, po tym jak zabiłam swoich rodziców nie widzę tutaj dla siebie przyszłości. Nawet nie chcę tu być.
Miał zjawić się kilkanaście minut temu. Cholera, gdzie on jest? Rozejrzałam się, szukając chłopaka, lecz nadal nic. Słysząc głos mężczyzny informującego o tym, że za pięć minut mój lot podniosłam się, zabierając swoją małą walizkę i po chwili stanęłam w kolejce, wyjmując telefon. Postanowiłam zadzwonić do Justina, by sprawdzić gdzie jest i przyśpieszyć jego przyjazd tutaj, ale gdy odblokowałam ekran, zauważyłam wiadomość od niego. Szybko ją otworzyłam, ale jej zawartość bardzo mnie rozczarowała. Napisał tylko, że nie wyjeżdża ze mną i życzy mi miłego lotu. Czy on żartuje? Jak mógł mnie  zostawić w takim momencie? Przecież mówił, że mnie kocha, dlaczego miałby kłamać?
Schowałam telefon i otarłam łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach. Zranił mnie, chociaż wiedział jak bardzo się tego obawiam, jak mógł? Nienawidzę go, jestem wściekła i nie chcę go znać. Justin Bieber od tej pory jest dla mnie nikim, ale obiecuję, że jeszcze się spotkamy, a wtedy... zemszczę się.
*the end of flashback* 

Pokręciłam głową i gdy uniosłam głowę, zauważyłam, że chłopaka już przede mną nie ma. Musiał wejść przez główne wejście, bo zostawiłam otwartą bramę. Cholera, mam nadzieję, że nikt z personelu się o tym nie dowie.
Następnego dnia, gdy zeszłam na dół do stołówki pełnej pacjentów westchnęłam pod nosem, na szczęście nie robią hałasu, co mnie cieszy, bo mój dzisiejszy ból głowy naprawdę w niczym mi nie pomaga. Rozglądając się, zauważyłam Justina, przyglądającego mi się.. um, okej? Może powinnam z nim porozmawiać? Nie, to raczej zły pomysł, niby co miałabym mu powiedzieć? Na pewno wie, że go nie wydałam, więc nie mamy o czym rozmawiać. Mógłby chociaż mnie przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie, nie był miły. Z rozmyśleń wyrwał mnie hałas stłuczonego szkła, potrząsnęłam głową i zauważając, że to przez Justina, który stoi już tak obok mnie, przygryzłam dolną wargę patrząc mu w oczy. Chłopak podszedł jeszcze bliżej mnie i uśmiechnął się pod nosem, oblizując powoli swoje wargi.
-Cieszę się, że zrozumiałaś moje wczorajsze słowa i nie wydałaś mnie. - wyszeptał blisko mojego ucha, na co wzdrygnęłam się lekko, odsuwając od niego.
-Nie zrobiłam tego dla Ciebie i dlatego, że próbowałeś mnie wystraszyć, co w sumie słabo Ci wyszło. - parsknęłam, wzruszając ramionami. - Pamiętaj, że następnym razem nie będę Cię kryć, a teraz wybacz, ale muszę zająć się innymi pacjentami, nie jesteś tutaj sam. - przesunęłam dłonią po jego ramieniu i uśmiechając się wyszłam ze stołówki.


Justin's POV

Wróciłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi, po chwili kładąc się na łóżku. Gdyby Maya powiedziała wszystkim, że zabiłem człowieka prawdopodobnie zostałbym tu jeszcze z kilka lat dłużej, a tego nie chcę. Chcę wyjść stąd jak najszybciej, a termin mam dopiero za rok. Kolejny rok z tymi psycholami. Wytrzymasz, Justin. Myślę, że dziewczyna dobrze wie co zrobiłbym, gdyby mnie nie słuchała, co również bardzo mnie cieszy. Nie chciałbym zabijać jej wcześniej, niż mówił Jason. Muszę znaleźć sposób na zbliżenie się do niej, na tyle, by mi zaufała, ale to cholernie trudne, gdy jest ona małą wkurwiającą dziwką. Poza tym, gdyby nie to, że jest moją przyszłą ofiarą nie chciałbym nawet z nią rozmawiać. Jedyne czego bym od niej na pewno chciał jest seks, musi być niezła w łóżku. Na pewno nie jest dziewicą, przynajmniej nie wygląda na taką.
Podniosłem się z łóżka, gdy zobaczyłem pielęgniarkę wchodzącą do mojego pokoju z lekami.
-Przyniosłam Twoje leki. - mruknęła cicho, wzruszając ramionami i spoglądając na mnie podeszła bliżej mojego łóżka, kładąc tacę na szafce. Zmierzyłem ją wzrokiem i oblizałem swoje wargi, patrząc na jej tyłek. Jest bardzo seksowną pielęgniarką. Podszedłem bliżej dziewczyny i westchnąłem cicho, przesuwając dłońmi po jej biodrach i uśmiechnąłem się, gdy nie zabrała ich. Każdemu przyda się chwila zapomnienia i oderwania od rzeczywistości, prawda? Przyciągnąłem ją do siebie, odwracając w moją stronę i spojrzałem w jej oczy, po chwili złączając nasze usta w pocałunku. Nie zamierzam jej zabić, nie teraz, może mi się jeszcze przydać.
Pchnąłem ją lekko na łóżko i nachylając się nad nią zacząłem składać pocałunki na jej szyi, przez co cicho jęknęła, co pobudzało mnie jeszcze bardziej. Zacząłem rozpinać guziki jej fartucha lekarskiego i wtedy usłyszałem głos, który tak bardzo mnie denerwował i na pewno nie chciałem usłyszeć go w tym momencie.
-Justin..? - szepnęła Maya, która stała przy drzwiach z zaskoczoną miną.