piątek, 24 lipca 2015

Rozdział 3

Justin's POV

Siedząc w tak zwanym "pokoju zwierzeń", gdzie wymienialiśmy się swoimi przeżyciami z przeszłości, całkowicie odpłynąłem nie skupiając się na tym o czym reszta grupy mówi.
Od kiedy się tutaj pojawiła czułem się dziwnie, tak jakbym znał ją już od urodzenia, to denerwujące. Maya Rose McCann. 
Tego kim jest dowiedziałem się z rozmowy, którą prowadziła z jednym z tutejszych lekarzy, swoją drogą bardzo go nie lubię, jest wścibski.
Uniosłem wzrok, gdy usłyszałem, że ktoś wchodzi do pomieszczenia i od razu tego pożałowałem, ponieważ stała w nich Maya we własnej osobie.
-Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale to mój pierwszy dzień i nie bardzo się tutaj odnajduje.. - wymamrotała, poprawiając swoje włosy i usiadła na jednym z krzeseł, które znajdowało się na przeciw mnie.
Dokładnie jej się przyjrzałem, oblizując swoje wargi. Muszę przyznać, że jest niczego sobie.
-Justin? Może teraz Ty powiesz coś o sobie? - powiedział lekarz, przez co wzrok wszystkich był skupiony teraz na mnie. Boże, tylko nie to.
-Nie mam ochoty, wolę posłuchać innych. - odparłem, wywracając oczami i chowając dłonie do kieszeni, usiadłem wygodniej na krześle, patrząc przed siebie.
-Mam nadzieję, że niedługo się przed nami otworzysz. - odpowiedział, na co tylko skinąłem głową. Nie zamierzam tego robić, nigdy nie otworzę się przed nikim z tych ludzi.
Kilka godzin później, gdy leżałem na swoim łóżku bawiąc się scyzorykiem usłyszałem pukanie do drzwi. Cholera, czy oni kiedykolwiek dadzą mi chwilę spokoju? Zirytowany podniosłem się zostawiając swoją zabawkę na łóżku i ruszyłem w stronę drzwi, otwierając je powoli. Widząc osobę stojącą przede mną, zmarszczyłem brwi zdezorientowany. Co ona tutaj robi?
-Hej, um.. musisz przyjąć te leki. - mruknęła, unosząc wzrok na moją twarz. Prychnąłem pod nosem, wpuszczając ją do środka swojego pokoju. Obserwowałem jej ruchy, gdy starannie położyła tacę z lekami na szafce przy moim łóżku. Widać, że jest tutaj nowa.
-To wszystko? Bo chcę odpocząć, a Ty mi w tym przeszkadzasz. - syknąłem, mrużąc oczy i uśmiechnąłem się fałszywie w jej stronę. Widząc, że jest zamyślona i kompletnie mnie nie słucha zmarszczyłem brwi podążając za jej wzrokiem. Kiedy zobaczyłem, że patrzy na mój scyzoryk podszedłem bliżej, by móc schować go do kieszeni.
-To wszystko? - powtórzyłem tym razem głośniej i zacisnąłem szczękę, czekając aż wyjdzie.
-Myślę, że trzymanie tutaj takich rzeczy jest nieodpowiednie. - odpowiedziała tym razem pewniej, znów kompletnie ignorując moje słowa. Mogę stwierdzić, że jest bardzo denerwująca.
Podszedłem bliżej niej, uważnie się jej przyglądając. Nie bała się mnie, co było trochę szokujące ze względu na poprzednie sytuacje z innymi pielęgniarkami.
-Myślę, że to nie jest Twoja sprawa i nie powinnaś się wtrącać, uwierz mi, tak będzie lepiej dla Ciebie. - szepnąłem blisko jej twarzy, co zapewne wywołało u niej dreszcze. Zaśmiałem się pod nosem, siadając na łóżku.
-Zobaczymy jeszcze, Justin. - wypowiedziała swoje ostatnie słowa, po chwili wychodząc z pokoju. Skąd znała moje imię? Oh no tak, lekarz na porannym spotkaniu go użył. Wręcz nienawidzę.
Sięgnąłem po tacę z lekami i zabrałem je, po chwili wszystkie wyrzucając do kosza. Zabawne, że nikt nigdy nie domyślił się co z nimi robię, nawet sprzątaczki. Ludzie są tacy głupi. Uchyliłem okno, wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza i patrząc na widok przede mną westchnąłem cicho. Kraty na oknach i wysokie bramy sprawiały, że to miejsce wyglądało jak więzienie. Mówią, że to dla naszego bezpieczeństwa, ale jak widać nie starają się tak bardzo, bo wyszedłem stąd już kilka razy i nigdy mnie nie przyłapali.
Swoją drogą nie powinienem tu być, nie jestem takim psychicznym człowiekiem jak reszta osób z tego ośrodka. To, że zabijam ludzi, a moim przyjacielem jest głos, który podpowiada mi co robić, nie znaczy, że jestem jak oni, ponieważ oni są gorsi, uwierzcie mi. Może to brzmieć absurdalnie, ale tak jest. Poza tym myślę, że wystarczająco długo tutaj siedzę, prawie 2 lata, a jestem taką samą osobą, jaką byłem zanim się tutaj pojawiłem. Odchrząknąłem pod nosem, wyjmując scyzoryk i położyłem go na szafce obok pudełeczka moich szpilek. Szpilki są moim "znakiem rozpoznawczym", pewnie zastanawiacie się dlaczego, tak? Tak jak wspominałem, żadna z moich ofiar nie jest przypadkowa, każda osoba zawiniła mi w jakiś sposób. Znacie to powiedzenie, że nawet bliscy wbiją Ci nóż w plecy? Z racji tego, że nie mam zamiaru kupować tylu noży, bo to byłoby bez sensu, wybrałem właśnie szpilki. Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi.
-Justin.. - z przemyśleń po raz kolejny wyrwał mnie mój przyjaciel - Coś mi się nie podoba w tej dziewczynie, myślę, że musi wiedzieć gdzie jest jej miejsce.
-Mówisz o nowej pielęgniarce? Co masz dokładnie na myśli? - mruknąłem cicho, ponownie kładąc się na łóżku.
-Będzie naszą nową wyjątkową ofiarą, musimy się jej pozbyć. Najpierw zbliżysz się do niej, na tyle, aby Ci zaufała, a później... sam wiesz co robić.
-Mam ją zabić? Oczywiście, jeśli jest taka jak reszta pielęgniarek, łatwo mi to pójdzie. - uśmiechnąłem się pod nosem, na myśl o kolejnym łatwym celu, jakim jest Maya.

7 komentarzy:

  1. wam cos chyba odbilo to jakies zycie jest 15/10 /pzdr fanka #1 (zamknac mordy kopiary) debonaire

    OdpowiedzUsuń
  2. jesli to nie jest najlepsze ff to chce szpilke w oko / nie musze sie podpisywac bo wiadomo ze jestem naj naj z najwiekszych

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest cudowne, zakochalam sie w tym ff :) <3

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest życie, poprostu kocham i czekam na kolejny ♥♥♥
    i nie będę się kłócić, kto jest fanką #1 ♥

    OdpowiedzUsuń