niedziela, 27 września 2015

Rozdział 9

Maya's POV

Minął tydzień od tamtego dnia. Dnia, kiedy Justin mnie pocałował, a niejaki Jack zaczął coś podejrzewać. Nie lubię ludzi, którzy wtrącają się w sprawy, które ich nie dotyczą, poza tym, chyba nikt tego nie lubi, prawda? On nie może dowiedzieć się kim jestem. Mam swój cel, który muszę zrealizować i nikt nie może mi tego popsuć. Nikt. Staram się być profesjonalistką w tym co robię. Żadnych podejrzanych sytuacji, żadnych śladów, żadnych konsekwencji. Do tej pory jakoś mi się to udaje i mam nadzieję, że tak pozostanie. Wątpię, że ktoś mógłby podejrzewać dziewczynę w moim wieku i z takim charakterem o tego typu rzeczy, to także plus dla mnie. Zabawne jest to, gdy ludzie myślą, że po kilku zdaniach wymienionych ze mną znają mnie i całą moją historię. Kto powiedział, że Maya Rose McCann nie może kłamać? To także opanowałam do perfekcji i nie, nie czuję wyrzutów sumienia czy innych tego typu rzeczy, przecież nie tylko ja się tak zachowuje.
Wracając do tutejszych spraw, w ciągu tych kilku dni ja i Justin zbliżyliśmy się do siebie w pewien sposób. Mam na myśli to, że częściej rozmawiamy, nie kłócimy się i mamy dobry kontakt, można by powiedzieć, że podobnie jak kilka lat temu. Myślę, że to działa na moją korzyść, przecież tego chciałam. Musi mi ufać, a ja muszę go zniszczyć, to bardzo proste.
Tym bardziej teraz muszę być z nim blisko, gdy nasz znajomy z dzieciństwa jest tutaj i zaczyna mieszać mu w głowie. Oczywiście Justin chyba nie jest tak głupi, by mu wierzyć. Sam mówił, że jestem całkiem inną osobą i się nie przejmuje, ale warto uważać.

Justin's POV

Nadal myślę o tym co Jack mi powiedział, ale nie mogę powiedzieć o tym dziewczynie. Jest dobrze tak, jak jest. Nasze relacje są lepsze i to mnie cieszy, bo szczerze mówiąc po naszym małym pocałunku, spodziewałem się tego, że Maya może przestać ze mną rozmawiać, ale jak widać, chyba jej się to podobało. Nie mam nic przeciwko temu, w końcu im bliżej jesteśmy, tym szybciej zdobędę jej zaufanie, które teraz jest dla mnie tak ważne.
Wychodząc z pokoju do stołówki, by coś zjeść, zauważyłem pod drzwiami białą kopertę. Rozejrzałem się i nie widząc nikogo, wzruszyłem ramionami zabierając ją i wróciłem do  środka, obracając ją w dłoni. Koperta była dosyć małych rozmiarów i nie miała żadnego podpisu, oprócz moich inicjałów, dlatego zdziwiłem się. Pewnie ktoś robi sobie żarty, ale mogę sprawdzić co jest w środku, prawda? Usiadłem na łóżku i chcąc już ją otworzyć uniosłem wzrok, gdy ktoś wszedł do mojego pokoju.
-Przyszłam tutaj, bo nie pojawiłeś się na dole. Chciałam sprawdzić czy wszystko okej. - odparła cicho Maya z uśmiechem, na co skinąłem głową w zrozumieniu.
-Usiądź obok mnie, chcę ci coś pokazać. - mruknąłem i klepnąłem dłonią miejsce na łóżku obok mnie - Znalazłem pod drzwiami kopertę bez informacji o nadawcy, są tylko inicjały. Nie jestem pewny czy powinienem ją otwierać, co o tym myślisz?
Dziewczyną patrząc na mnie lekko zmieszana skinęła głową.
-Otwórz ją. Jestem bardzo ciekawa co jest w środku, może to jakiś list miłosny? - poruszyła zabawnie brwiami i zachichotała, co zawtórowałem.
Westchnąłem cicho i kiedy udało mi się to otworzyć wyjąłem papier, który był w środku.

"Uważaj na to, kim są ludzie w twoim otoczeniu.
Nie powinieneś ufać wszystkim.
Często ludzie, których "znasz" okazują się kimś innym, zapomniałeś o tym, Justin?
Chyba nie chcesz, by ktoś ponownie cię skrzywdził?
-PRZYJACIEL"

Przeczytałem tekst na głos i pokręciłem głową, odkładając kartkę na szafkę stojącą obok. Spoglądając na dziewczynę siedzącą obok przesunąłem palcami po swoich włosach lekko zirytowany. Kim jest osoba, która to napisała i co miała dokładnie na myśli? Przecież nie rozmawiam z nikim, oprócz Mayi, ale.. ona chyba nie jest kimś strasznym?
-Spokojnie Justin. Myślę, że nie powinieneś brać tego na poważnie. Ktoś robi sobie żarty, a ty wierzysz we wszystko. - szepnęła i przesunęła dłonią po moich plecach, co sprawiło, że trochę się uspokoiłem, ale nie zamierzam tego tak zostawić. Muszę wiedzieć  kim jest osoba, która to wysłała i jakie są jej intencje. 
-Masz rację. - odezwałem się po chwili kiwając głową - Przecież nie jestem blisko z nikim. Oprócz ciebie, ale ty mi tego nie zrobisz, prawda? Nie jesteś kimś fałszywym? - zapytałem cicho, unosząc brwi i nie słysząc odpowiedzi, poczułem jak dziewczyna mnie obejmuje. Muszę przyznać, że poczułem się trochę lepiej. 

*
ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA OLIWKI NAJWSPANIALSZEJ BUBUS

sobota, 19 września 2015

Rozdział 8


Justin’s POV

Wróciłem do swojego pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, siadając na łóżku. Szczerze mówiąc, spotkanie Jack’a strasznie mnie zdziwiło. Zawsze był odpowiedzialnym i grzecznym chłopakiem, który chciał iść na prawo, a wylądował w psychiatryku. Ale skoro robi to co lubi, to nie mam nic przeciwko. Jest naprawdę dobrym znajomym. Nieraz mi pomógł w trudnej sytuacji i jestem mu za to wdzięczny. Krył mnie już kilka razy i nigdy nie wydał, więc wiem, że mogę mu zaufać. Jednak ciekawi mnie, czemu pomyślał, że Maya to Rose. No okej, są do siebie bardzo podobne, obie mają długie, brązowe włosy, duże oczy i nawet bym powiedział, że są takiego samego wzrostu. Rozmawiało mi się z Mayą tak, jakbym ją znał kilka ładnych lat,  ale to nie może być Rose, bo ona..

Bo ona nie żyje.


*flashback*
Wszedłem zdenerwowany do swojego domu i rzuciłem telefonem o ścianę, wsuwając dłoń w swoje włosy i pociągnąłem za ich końcówki. Dawno nie byłem tak zdenerwowany. Czułem, jak ciśnienie mi się podnosi, a krew gorączkowo buzuje w żyłach. Mój oddech był przyśpieszony, a ciało trzęsło mi się jak galaretka. Kocham być wkurwiony, ale wszystko ma swoje granice.
Jakiś pedał nie zapłacił za dragi i teraz ja mam za to płacić. Ale on to zrobi prędzej czy później i nie pieniędzmi, ale swoim życiem.
-Boże, co tu się dzieje, opanuj się trochę, Bieber – mruknął Chad, mój przyjaciel, wychodząc z kuchni i wszedł do salonu, opierając się o ścianę obok kanapy. – Musimy poważnie porozmawiać i to nie jest czas na żarty, więc odstaw na chwilę swoją złość – mruknął, wywracając oczami i usiadł naprzeciwko mnie, wzdychając cicho.
-Oho, już się boję – wywróciłem oczami, nie zwracając nawet na niego uwagi i wstałem z kanapy, idąc do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej puszkę piwa, wracając na swoje poprzednie miejsce. – Dlatego nikogo nie ma w domu, byśmy mogli poważnie porozmawiać? – zaśmiałem się cicho, kręcąc głową.
-Nie będzie ci do śmiechu, jak ci to powiem, więc kurwa odłóż to piwo i mnie wysłuchaj – warknął, uderzając dłońmi o stół i podniósł się z miejsca, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
Tak, Chad też miał wybuchowy charakter i uwierzcie mi, reszcie chłopakom strasznie trudno z nami mieszkać pod jednym dachem.
-Dobra, mów co masz mówić i idź stąd, chcę obejrzeć mecz i wypić piwo – westchnąłem ciężko, włączając telewizor i otworzyłem puszkę, upijając łyka. Od razu się uśmiechnąłem i niechętnie przeniosłem wzrok na chłopaka, bo wiedziałem, że jeśli tego nie zrobię, nie zacznie mówić. I przysięgam, nigdy bym tego nie zrobił, gdybym wiedział co ma zamiar mi powiedzieć.
-Rose nie żyje – szepnął, zakładając kurtkę i wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie kompletnie rozbitego.
*the end of flashback*


To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie zdajcie sobie sprawy jak to jest usłyszeć, że najważniejsza osoba w twoim życiu nie żyje, że jej już nie ma. Nigdy jej nie przytulisz, nie zobaczysz jej pięknego uśmiechu, nie ujrzysz tych małych dołeczków, które robiły się jak unosiła w górę swoje kąciki ust. Te trzy słowa kompletnie mnie dobiły. Wtedy też pierwszy raz płakałem. I obiecałem sobie, że ostatni.
Ponoć ją zabili. Wiecie, mam swoich wrogów, którzy zrobią wszystko, bym tylko cierpiał i udało im się to. Załamałem się totalnie. Wszyscy, którzy ze mną żyli, znali mnie, wiedzieli, jak cholernie mi na niej zależy i jak mocno ją kochałem. Okej, może ją wtedy zostawiłem, nie powinienem tego robić i chciałem to naprawić, uwierzcie mi, chciałem do niej pojechać, wziąć w swoje ramiona i powiedzieć jej, że nigdy już jej nie opuszczę, ale nie zdążyłem.. Zabiła wtedy swoich rodziców i mnie potrzebowała, a ja jak chuj uciekłem. Nawet jej nie przeprosiłem.. Miałem z tego powodu cholerne wyrzuty sumienia, bo wiedziałem też, że byłem jedyną osobą do której mogłaby się wtedy zwrócić. Nie wiecie ile bym dał za cofnięcie czasu. Nigdy bym jej wtedy nie zostawił, a ona by żyła.
Przez całe tygodnie piłem, ćpałem, zabijałem. To stało się moją rutyną. Tylko ona trzymała mnie w linii prostej. Nikt nie miał takiego wpływu na mnie jak ona. Wszyscy mi powtarzali, że jestem strasznym mięczakiem dla niej, ale ja się o nią tylko troszczyłem. Opiekowałem się nią najlepiej jak potrafiłem, chciałem, by miała wszystko, co tylko zapragnęła. Nieba bym jej przybliżył, by była tylko szczęśliwa. Byłem w niej zakochany po uszy. Jestem chujem, ale nie życzę nawet swojemu największemu wrogowi, by usłyszał, że najważniejsza osoba w jego życiu nie żyje.
Ale nie mówmy o tym, nie będę już po niej płakał. Zawsze będzie miała miejsce w moim sercu i to się nigdy nie zmieni.

Bo w końcu nie zapomina się ludzi, którzy uratowali ci życie, prawda?


*
Rozdział dedykowany najlepszej na świecie spinelessbieber!!!

sobota, 5 września 2015

Rozdział 7

Justin's POV



Ostatni wieczór był naprawdę udany, po tym jak Maya wyszła z mojego pokoju. Pielęgniarka, której imienia niestety zapomniałem, spisała się w stu procentach. Szkoda, że nie poznałem jej wcześniej, nawet jej nie widziałem, może też jest tu nowa? Nieważne, wiem tylko, że przyda mi się jeszcze nie raz, jest mną oczarowana jak każda inna. Nadal nie mam pojęcia czemu Maya tak dziwnie zareagowała. Szczerze myślałem, że słyszała plotki o mnie, które krążą po ośrodku i mniej więcej wie jaki jestem i jak się zachowuje.
Kiedy zjadłem kolację w stołówce, odniosłem swoją tacę i rozglądając się nie zauważyłem nikogo znajomego, co było dość dziwne ze względu na to, że codziennie o tej godzinie są tu wszyscy, dosłownie wszyscy z ośrodka, przez co hałas jest niewyobrażalnie ogromny, a tłumy pacjentów przeszkadzają w wyjściu z pomieszczenia. Ten ośrodek jest naprawdę wielki. Możliwe też, że nie było ich tutaj, ponieważ przyszedłem trochę później niż oni.
-Justin, rusz się. Wiesz gdzie musisz iść teraz. - odezwał się znajomy głos, na co pokręciłem głową i ruszyłem w stronę dobrze znanego mi pomieszczenia, gdzie znajdowały się wszystkie leki, które zamiast pomagać pacjentom, niszczyły ich bardziej.
Wiedziałem dokładnie o której mogę tam iść, tak, żeby nikt mnie nie zauważył, co było wielkim plusem dla mnie, dzięki długim już pobycie tutaj. Potrzebowałem w tej chwili odpowiednich tabletek nasennych, nieważne po co mi one. Po prostu były mi potrzebne.
Sprawdzając ostatni raz czy nikt za mną nie idzie, wszedłem do środka i skupiając wzrok na jednej z półek, podszedłem bliżej i zacząłem szukać tego po co tutaj jestem. Kiedy już zauważyłem opakowanie, uśmiechnąłem się do siebie i wyciągnąłem dłoń po nie, gdy do środka wszedł nie kto inny jak Maya. Kurwa, czy ona śledzi mój każdy krok i zamierza mi wszystko utrudniać? Odłożyłem opakowanie i spojrzałem na dziewczynę, chcąc coś powiedzieć, ale postanowiłem wycofać się. Odłożyła karton, który trzymała w dłoniach i w tym samym czasie drzwi się zamknęły. Zmarszczyłem brwi, po chwili przypominając sobie o automatycznym zamykaniu ich po kilku minutach. Dodam jeszcze, że można je otworzyć tylko od zewnątrz, kocham swoje szczęście.
-Świetnie, zostaniemy tu do pieprzonego poranka, aż drzwi się otworzą. - warknąłem i uderzyłem dłonią w ścianę zirytowany, patrząc na Maye, która wyglądała na zmieszaną.
-Zostaniemy tu do rana? Justin, powiedz, że żartujesz. - mruknęła, kręcąc głową i odwróciła się w stronę drzwi, próbując je otworzyć. Oh, więc ona jeszcze nie wie jak to działa, prawdopodobnie nigdy do tej pory tu nie była.
-Mówię całkiem poważnie. Drzwi można otworzyć tylko z tamtej strony, a rano same się otwierają, więc wtedy wyjdziemy stąd. Nikt nie może się dowiedzieć, że tu byłem. - skinąłem głową, opierając się o ścianę i zsunąłem się w dół, siadając na podłodze. Westchnąłem, przeczesując palcami swoje włosy i czując, że po jakimś czasie dziewczyna siada obok mnie zrezygnowana, uniosłem wzrok na nią.
-Właściwie co tu robisz? Z tego co wiem pacjenci nie powinni tu przebywać. - odparła, skupiając wzrok na mnie. Teraz zaczną się pytania, pytania i jeszcze raz pytania. Nienawidzę ich, czy ona może nie zaczynać chociaż raz?
-Nie twój interes. Nie musisz wiedzieć wszystkiego. - wzruszyłem ramionami i odsunąłem się trochę. – A ty co tu robisz? O tej godzinie nigdy nie ma tu pielęgniarek, czy lekarzy. Zaczynam podejrzewać, że mnie śledzisz. - dodałem, unosząc brwi i zaśmiałem się cicho razem z moją towarzyszką. Noc z nią tutaj mogłaby pozwolić na to, żeby zaczęła bardziej mi ufać, co jest jednym z moich celów.
-Nie, nie śledzę cię. - szepnęła rozbawiona, na co skinąłem głową - Przyszła dostawa leków i powiedzieli mi, że mam je tu porozkładać.
-Skoro teraz jestem tu z tobą, mogę ci pomóc, co ty na to? - spojrzałem na karton, który stał przy drzwiach i nie czekając na odpowiedź podniosłem się, idąc w jego stronę. Zauważając, że podeszła do mnie, uśmiechnąłem się i podałem jej pierwsze opakowania.
Po około godzinie, kiedy wszystko rozłożyliśmy z powrotem usiedliśmy przy ścianie. Swoją drogą, gdy Maya nie patrzyła schowałem dla siebie opakowanie, po które tutaj przyszedłem. Jason nie dałby mi spokoju, gdybym tego nie zrobił, są nam potrzebne.
-Maya, czemu właściwie tutaj jesteś? - zapytałem, chcąc nawiązać rozmowę. - Wiem, że jesteś tu pielęgniarką, ale zostaniesz tu na stałe czy jak?
Dziewczyna wzruszyła ramionami, spoglądając na mnie i poprawiła swoje włosy, przesuwając po nich palcami.
-Nie wiem, ale chyba nie zostanę tutaj dłużej niż trzy miesiące. - skinąłem głową w zrozumieniu i zacząłem zadawać kolejne pytania dotyczące jej. Nienawidzę pytań, ale tylko tych skierowanych do mnie. Zadawanie pytań, których odpowiedzi są tak przydatne są stuprocentowo lepsze. Zapytałem dziewczynę między innymi o jej wiek, rodzinę, wspomnienia z dzieciństwa. Nie odpowiedziała na wszystko, ale i tak dowiedziałem się wielu ważnych rzeczy, o ile mnie nie okłamała.


Maya's POV

Kiedy Justin zaczął zadawać mi pytania, odpowiedziałam na większość z nich, ale kto powiedział, że moje odpowiedzi muszą być prawdziwe? Wszystko co mu powiedziałam, było kłamstwem, oprócz wieku i tego, że moi rodzice nie żyją, ale on myśli, że zginęli w wypadku, czyli kolejne kłamstwo. Czy za to pójdę do piekła? Jeśli tak to wiem, że na pewno trafię tam z chłopakiem, który siedzi obok. Skoro zamierza zbliżyć się do mnie, również ja mogę skorzystać z okazji i zapytać go o kilka rzeczy. Może dowiem się co działo się z nim po wyjeździe z naszego rodzinnego miasta, bo resztę raczej znam.
-Justin, teraz ty coś powiedz o sobie. Wiem tylko jak się nazywasz, ile masz lat i dlaczego tu jesteś. Nawet nie mogę spojrzeć do twoich akt, bo mam zakaz robienia takich rzeczy. - parsknęłam, wywracając oczami i zachichotałam cicho, co chłopak odwzajemnił.
-Nie mam pojęcia co mógłbym ci powiedzieć, moje dzieciństwo nie było najlepsze, ale nie było też najgorsze. Nie narzekam na to, jak żyłem, odnalazłem swoje pasje i to, co jest dla mnie idealne i to jest dla mnie najważniejsze teraz. Polubiłem swoje życie i zaakceptowałem je. Muszę tylko stąd wyjść i wtedy już całkiem będzie cudownie. - szepnął wzruszając ramionami. Nie wiem czemu, ale jak dla mnie jego słowa były naprawdę szczere. Lubię swoje życie zabójcy? Bardzo ciekawe. Po kilku minutach zaczęliśmy się dobrze dogadywać i znaleźliśmy tematy, o których możemy rozmawiać. Kto by pomyślał, że nadal tak potrafimy? Justin był moim najlepszym przyjacielem, zawsze mnie rozumiał, nie znałam kogoś lepszego od tego chłopaka, którego teraz w sumie nie znam. Nie wiem co dzieje się w jego głowie, nie wiem co teraz lubi, nie wiem kim są jego przyjaciele. Czasami tęsknię za naszymi długimi nocnymi rozmowami o życiu i o naszej przyszłości, którą mieliśmy spędzić razem. Pokręciłam głową wracając do rozmowy z nim, wspomnienia na pewno nie były czymś, co lubiłam i czego chciałam.
Nie zauważając nawet, że zbliżyłam się do niego na tyle, że mogłam oprzeć głowę o jego ramię, uśmiechnęłam się do siebie. Justinowi to nie przeszkadzało, nie odepchnął mnie. To akurat było dziwne zwracając uwagę na jego wcześniejsze zachowania wobec mnie. Po pewnym czasie zostając w tej samej pozycji zasnęłam zmęczona tym dniem.


Justin's POV

Kiedy zauważyłem, że dziewczyna zasnęła na moim ramieniu przesunąłem dłońmi po jej włosach i musnąłem wargami jej czoło. Śpiąca Maya zdecydowanie była najsłodszą Mayą. Poza tym, mam wrażenie jakbym znał ją dłużej niż niecały miesiąc, no ale nic, to tylko moje spostrzeżenia, przecież nigdy wcześniej nawet jej nie widziałem. Westchnąłem, opierając głowę o jej i po chwili również zasnąłem.
Następnego dnia, budząc się poczułem nadal śpiącą na mnie Mayę, której jednej dłoń leżała na moim brzuchu. Okej, to już lekka przesada.
-Maya? Obudź się, drzwi są już otwarte i możemy wyjść. - mruknąłem patrząc w stronę drzwi i lekko poruszyłem ciałem dziewczyny, która w końcu się wybudziła. Zdezorientowana spojrzała na mnie, szybko odsuwając się ode mnie.
-Justin, przepraszam, nawet nie wiem kiedy.. - odparła patrząc w kierunku drzwi i schowała kosmyk swoich włosów za ucho.
-Chodźmy, nie mogą mnie tu zobaczyć, ani nas razem. - przerwałem jej, podnosząc się i podałem jej dłoń, pomagając wstać. Gdy wyszliśmy z pomieszczenia, rozejrzałem się i ściskając mocniej dłoń dziewczyny, przyciągnąłem ją do siebie tak, że stała przy ścianie twarzą do mnie. Oparłem dłonie po obu stronach jej głowy i nie widząc nikogo na korytarzu westchnąłem spokojnie nachylając się ku niej.
-Słuchaj Maya, to o czym tam rozmawialiśmy.. nikt nie może o tym wiedzieć, rozumiesz? Mam nadzieję, że mogę ci zaufać chociaż w małym stopniu? - wyszeptałam przy jej uchu, unosząc brwi.
-T-tak, Justin. - skinęła głową, na co uśmiechnąłem się - To zostanie między nami, spokojnie.
-Grzeczna dziewczynka. - odparłem, patrząc na wargi dziewczyny stojącej przede mną i nie myśląc o dalszych konsekwencjach, musnąłem je swoimi, przesuwając dłonią po jej policzku. Zdając sobie sprawę z tego co robię, po chwili odsunąłem się kręcąc głową i chcąc odejść, zderzyłem się z kimś przy wyjściu z korytarza.
-Uważaj jak chodz.. - urwałem unosząc wzrok i gdy zobaczyłem kto stoi przede mną szczerze zdziwiłem się. – Hej, Jack? Co ty tutaj robisz? - zaśmiałem się, witając z chłopakiem, który kiedyś był moim naprawdę dobrym przyjacielem w dzieciństwie.
-Jestem tu z powodu kontroli, którą przeprowadzam w takich ośrodkach. Muszę zostać na kilka dni. - wzruszył ramionami i spojrzał za mnie. Podążyłem wzrokiem za nim i widząc nadal tam stojącą dziewczynę, wywróciłem oczami. Zapomniałem, że nadal tam jest.
-Hej Rose, wy nadal macie ze sobą kontakt? Myślałem, że po twoim wyjeździe już przestaliście rozmawiać? - uśmiechnął się chłopak, na co zmarszczyłem brwi zdezorientowany. Chcąc już zapytać co miał na myśli, Maya wyprzedziła mnie.
-Słucham? Nie znam go, musiałeś nas pomylić. - odparła, oblizując swoje wargi i pokreciła głową i zaśmiała się nerwowo. - Muszę już iść, do zobaczenia. - dodała szybko i spojrzała na mnie, przechodząc obok nas po czym wyszła.
-Znasz ją? Ona ma na imię Maya, nie Rose. - zmarszczyłem brwi, przyglądając się uważnie osobie, stojącej przede mną, na co ten skrzywił się.
-Tak? Wydawało mi się, że to Rose. Naprawdę jest podobna, nie zauważyłeś tego? - zaśmiał się, przez co zacząłem domyślać się o kim mówi. Rose, czyli osoba, którą naprawdę kochałem kilka lat temu. W sumie, Maya trochę ją przypominała, ale to na pewno nie była ona.
-Tak, może i są podobne, ale to całkiem inne osoby. Muszę już iść, nie mogą mnie tu zobaczyć. Spotkamy się w stołówce czy coś, skoro zostajesz tu na kilka dni. - posłałem mu uśmiech i poklepałem dłonią po ramieniu, odchodząc tak, by nikt mnie nie zauważył.




*
Nowy rozdział pojawi się po 15 komentarzach. Jeśli chcielibyście komentować rozdziały na twitterze, dodawajcie hashtag #therageff do tweetow!